poniedziałek, 31 grudnia 2012

Rozdział 1 

Cześć !  Nazywam się Alice, a dokładniej Alice Foutley . Mam 18 lat i mieszkam od 10 lat w New York , jednak urodziłam się w Polsce i tam mieszkałam przez pierwsze 8 lat mojego życia. Wraz z moją mamą
i starszym bratem Shane wyjechaliśmy do naszego ojca, który pochodzi z Ameryki. Nie chciał , abyśmy zostawiali w Polsce wszytko i przyjechali do niego , bo wiedział , że będzie nam ciężko rozstać się z przyjaciółmi, rodziną oraz otaczającym nas otoczeniem. Chciał dla nas jak najlepiej. Jednak za bardzo tęskniliśmy , a on nie mógł przylecieć , ma bardzo dobrze płatną pracę, chciał abyśmy mieli wszytko co chcemy.  Gdy mieszkaliśmy w Polsce nie mieliśmy zbyt wiele, bo mama nie pracowała, a pieniądze , które przesyłał nam tata szły na wydatki podstawowe, ale tata chciał nam te lata wynagrodzić i kupił nam białą willę z basenem. Jest ogromna, każdy z nas ma własny pokój, toaletę i garderobę. Jednak nie zależało mi zbytnio na pieniędzy, chciałam po prostu być jak najbliżej taty. Bardzo ciesze się, że przyjechaliśmy tu, ponieważ poznałam wiele wspaniałych osób, mimo wszytko było mi ciężko zostawiać tak wiele i zacząć nowe życie zupełnie gdzie indziej . Ale wszystko zmieniło się gdy poznałam Sophi , która jest moją najlepszą przyjaciółką i za nic bym jej nie oddała. Jest wspaniała, ale czasem mnie denerwuje, ponieważ cały czas mnie fotografuje . Robi fantastyczne zdjęcia. Z aparatem to się w ogóle nie rozstaje, ma zawsze go przy sobie , bo uważa , że w każdej chwili może nadać się okazja, aby zrobić kolejne wspaniałe zdjęcia. Dzięki niej mój brat został modelem i chodzi na wybiegach . Shane nie tylko jest moim bratem , ale również moim najlepszym przyjacielem . Mogę zawsze na nim polegać.  Jest też Tom , poznałam go przez Shane , bo to jest jego najlepszy kumpel i często przychodzi do nas ze swoją dziewczyną Lou, która jest również moją przyjaciółką , chociaż jest ode mnie starsza o 3 lata, ale wiek nie ma znaczenia. Nie widziałyśmy się trochę czasu i zbyt nie wiem co tam u niej. Chociaż dowiedziałam się, że zostanę ciocią , bo Lou jest w ciąży. Tom jest tatuażystą i trochę śpiewa, nawet Shane z nim kiedyś grał w zespole, a Lou jest stylistką . Jeśli chodzi o Shane to właśnie dziś ma wrócić z Californi, strasznie się za nim stęskniłam.
- Halloo.. ? Alice.. ? Jest tu ktoś ?- krzyknął Shane. Szybko wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju, wychyliłam się przez barierkę od schodów i zobaczyłam go. Te jego roztrzepane włosy i niebieski oczy, które zawsze błyszczały jak diamenty. Zbiegłam szybko po długich, kręconych schodach i rzuciłam się na niego.
- Shane ! - przytuliłam się do niego mocno.
- Myślałem, że nikogo nie ma. Za cicho było -zaśmiał się . Uważał, że gdy jestem w domu nie jest nigdy cicho. Lubie czasem sobie pośpiewać lub pośmiać się, ale to chyba jak każdy.
- Jejciu jak ja się strasznie za tobą stęskniłam - jeszcze mocniej go przytuliłam .
- Ja też, ale jeśli mnie puścisz to na pewno się nie uduszę .
- Oj sorrki- uśmiechnęłam się.
- A gdzie mama ?-spytał, ponieważ zawsze jak przyjeżdżał to była w domu.
-  Poszła na zakupy, bo tata zaprosił dziś na kolacje swojego szefa z żoną .
- Aha - przesunął walizkę bliżej ściany, aby nikt się nie przewrócił, bo już nie raz tak było, że mama się przewróciła o nią .
- Może głodny jesteś ? Wiesz mama nie przygotowała nic, myślała ,że przyjedziesz akurat na kolacje.- zajrzałam do lodówki spodziewając się , że coś jest. Jednak się myliłam, nie było nic. Shane podszedł i też zajrzał .
- Sorry, chyba nic ci nie zrobię do jedzenia. Zaraz zadzwonię do mamy i powiem żeby już przyjeżdżała- wyciągnęłam z kieszeni iPhona i już miałam wybrać numer , ale on wyrwał mi telefon .
- Nie dzwoń , będzie się denerwować niepotrzebnie. Zamówmy po prostu pizze.- uśmiechnął się po czym zaczął szukać numery telefonu do jakieś pizzerni.
- Shane, ale przecież ty nie możesz takich rzeczy jeść? Jeszcze przytyjesz.- spojrzałam na niego i go uderzyłam w łokcia w brzuch . Zaraz po tym wybuchnęłam śmiechem.
- Młoda, grabisz sobie, oj grabisz - zaśmiał się . Widząc, że nie mogłam się powstrzymać od śmiechu , nie pytając o nic zadzwonił i zamówił.. Gdy już się opanowałam, ogarnęłam trochę salon , a Shane w tym czasie poszedł się rozpakować , ponieważ dostał wolne i najwcześniej na następny pokaz pojedzie za miesiąc. Około 45 minut później pizza już była. Odebrał ją i poszliśmy usiąść przy kuchennej wyspie. Po nażarciu się poszliśmy się położyć , w tym czasie pokazał mi zdjęcia i trochę poopowiadał o tym co się wydarzyło. Chciałabym podróżować tak jak on. Zwiedził już tyle wspaniałych miejsc . Relaksowaliśmy się w ciszy, gdy nagle przyszła roześmiana mama i zrobiła harmider. Rozmawiała przez telefon.
- Mamo ! Ciszej ! My się tu relaksujemy ! - wydarłam się tak , aby to usłyszała.
- Ooo Shane ! Zaraz zrobię ci coś do jedzenia, pewnie głodny jesteś . Lora muszę kończyć, bo dzieci głodne. Zadzwonię jutro. Paaa..- słychać było jak się rozłączyła i zaczęła rozpakowywać zakupy.
- Mamo ...! - odezwał się Shane , który na samom myśl o jedzeniu chciał zwymiotować.
- Już robię . Trzeba było dzwonić, a nie głodni siedzicie. Na co macie ochotę ? Może na ..
- Mamo , my dopiero co zjedliśmy. -przerwałam jej , bo jak znam życie zaczęła by coś już gotować.
- Jak to jedliście ? Niby co ? Skoro w lodówce nic nie było ? - ciekawa.
- Zamówiliśmy pizze. - odezwał się lekko  zaspany Shane.
- Shane jadłeś pizze ? Przecież ty nie jadasz takich rzeczy ? - mama była zaskoczony tym , a ja nie mogłam się powstrzymać i znów zaczęłam się śmiać . On tylko spojrzał się na mnie srogim wzrokiem, pokazując mi tym , żebym już przestała.
- Czy to takie dziwne ? Że miałem ochotę na pizze ?- zerkną z nad brwi na mamę .
- Nie syneczku -podeszła do nas i ucałowała w głowę .
- Mówiła ci Alice , że mamy dzisiaj gości ?
- Tak mówiła, ale zastanawiam się po co on to zrobił ?
- Tata dostał awans i chciał się odwdzięczyć- szczerze mówiąc nigdy nie mogłam zapamiętać co robi mój tata. Wiem jedynie, że pracuje w jakimś biurowcu, ale co on tam robi to nie wiem . Reszta dnia minęła strasznie szybko. Zanim się obejrzałam leżałam już w łóżku z telefonem w ręku. Była już 1:30 , a ja nie mogłam zasnąć . Zeszłam więc po cichu na dół do kuchni. Nalałam sobie szklankę mleka i wypiłam ją duszkiem . Wsadzając naczynie do zmywarki, gdy ktoś zapalił światło. Szybko się obróciłam i zobaczyłam Shane, który przecierał oczy.
- Shane , przestraszyłeś mnie . - . powiedziałam szeptem tak, aby nikogo nie obudzić .
- To ty mnie przestraszyłaś . Co ty robisz o tej porze ? - ciekawy
- Ostatnio nie mogę zasnąć, a ty?
- Przyszedłem po wodę. - podszedł do lodówki i wyciągną zimna niegazowaną wodę.
- Myhym, to ja idę . Dobranoc - pocałowałam go w policzek i pomału szłam schodami do góry, nagle usłyszałam głos Shane.
- Alice ?
- Tak Shane ?
- Na pewno wszytko okey ?
- Tak. Ciesze się , że przyjechałeś - uśmiechnęłam się delikatnie przecierając przy tym jedno oko , następnie udałam się do swojego pokoju, aby położyć się spać. Rano gdy się obudziłam za oknem świeciło słońce, dawno takiej pogody nie było . Szybko spakowałam potrzebne rzeczy do szkoły po czym ubrałam się , zrobiłam delikatny makijaż , a włosy zostawiłam rozpuszczone. Zbiegłam na dół , przy stole siedzieli już wszyscy, ale ja nie miałam zbytnio czasu na rodzinne śniadanie , więc wzięłam tylko gryza tosta i napiłam się świeżo wyciskanego soku z pomarańczy. Uwielbiałam go .Pijąc go czułam wspaniały smak pomarańczy. Nie było czuć jakiś tam konserwantów i innych dodatków.  Z psem rzadko wychodziłam na dwór , bo zazwyczaj mama to robiła. Uważała , że ja mam się uczyć , a ona może z nim wyjść , bo i tak nic nie robi .
Nie sprzeciwiałam się jej zbytnio , nie musiałam aż tak wcześnie wtedy wstawać.
- To ja idę ! - krzyknęłam zakładając przy tym buty .
- Może cię podwieźć ?- spytał mnie mój kochany tata, wiedział , że sam zaraz musi już wychodzić i zbytnio na to czasu nie maił , ale chce z nami spędzać jak najwięcej czasu mimo wszystko.
- Nie dzięki . Umówiłam się z Sophi , z resztą pewnie już na mnie czeka. Pa ..- wybiegłam z domu zatrzaskując przy tym drzwi. Tak jak myślałam przed domem czekała już Sophi , jak zwykle miała ze sobą aparat. Mówiłam, ona się nigdy z nim nie rozstaje , tak jak ja nie rozstaję się z telefonem. Zanim się przywitałyśmy zrobiła mi już zdjęcie.
- Hej - przytuliłam ją mocno , a ona odwzajemniła uścisk tylko, że o wiele mocniej .
- Hej . Jak tam po powrocie brata ?- spytała. Szłyśmy już do szkoły, bo na pogadychy to my czasu zbytnio nie mamy przed szkołą  . Oczywiście zdjęcia też robiła ,czasem staje się to męczące .
- Tak jak zawsze. Poopowiadał mi o tym co on tam robi
i pokazał zdjęcia - uśmiechnęłam się spoglądając na Sophi .
- Aha. Wiesz muszę ci coś ważnego powiedzieć .- zobaczyłam , że trochę dziewczyna zbladła na twarzy
- No to mów . -  przestraszyłam się , była jakoś poddenerwowana.
- Bo widzisz , postanowiłam wysłać..- nie dokończyła, ponieważ dołączyła do nas Viki, nasza koleżanka z klasy.
- Cześć . Co tam ?- była strasznie roześmiana z resztą jak zawsze.
- Dobrz..- nie zdążyłam dokończyć , a Viki zadała następne pytania. Było to trochę irytujące. Jest strasznie rozgadana. Jednak po głowie chodziły mi słowa  Sophi , że musi mi coś ważnego powiedzieć . Jestem ciekawa co miała na myśli .

czwartek, 27 grudnia 2012

Powitanie !

Cześć ! ;D.
Zapraszam do czytania mojego bloga  . Jest to mój pierwszy, więc jak będziecie mieli jakieś uwagi na temat tego co piszę to piszcie. Postaram się wtedy poprawić. Jest to dla mnie bardzo ważne, bo to na pewno pomoże mi w przyszłość w pisaniu kolejnych blogów. Jednak mam nadzieję , że będzie się podobał. Jest to opowieść o moim życiu...

Z poważaniem Alice ;*