niedziela, 27 stycznia 2013

Rozdział 4 

Ok. 12:00 rano obudził mnie telefon .
- Halo ?- powiedziałam zaspanym głosem .
- Alice ? Pakuj się mam dla ciebie pracę. Wyjeżdżasz dziś do Londynu o 18:00 , więc się szykuj , bo trochę tam pobędziesz. 
- Jack ? To ty ? - spytałam , nie wiedziałam o co chodzi 
- Tak to ja, co ty śpisz ? - ciekawy 
- Nooo raczej jest sobota. O co ci chodzi ? 
- To dobrze, że zadzwoniłem bo pewnie byś mnie wstała . Mówię , że masz się pakować bo dziś o 18:00 wylatujesz na jakiś czas do Londynu . Spotkamy się na lotnisku. Do zobaczenia - po skończeniu rozmowy rzuciłam się na poduszkę i próbowałam zasnąć, ale nagle dotarło do mnie , że dziś wylatuje, za parę godzin wylatuje . Wstałam , umyłam się , zrobiłam delikatny makijaż i ubrałam się. Po tym poszłam do mojej garderoby w której zaczęłam wrzucać do walizek wszystkie moje ciuchy , buty , torebki i biżuterię. Byłam już trochę głodna , bo w ogóle nie zjadłam śniadania, więc przerwałam pakowanie i poszłam coś przekąsić.
Mamy nie było pewnie poszła na spacer z Lucky, a to oznacza , że śniadanie muszę zrobić sobie sama. 
Zjadłam płatki z mlekiem i zaczęłam zastanawiać się co z Sophie, czy ona też leci. Zadzwoniłam szybko do niej.
- Cześć - usłyszałam jej radosny głos 
- Cześć Sophie - odpowiedziałam - Posłuchaj ty też jedziesz dziś do Londynu ?- spytałam 
- Nie, nie dzisiaj . - posmutniała 
- Jak to ? - zdziwiło mnie to
- No bo ja muszę zostać do rozdania świadectw, a z resztą moja mama ma jutro urodziny . Ale dojadę do ciebie obiecuję - kontynuowała - Spakowałaś się już ? 
- No prawie .
- A Shane ? 
- A czemu on ma się pakować ? - ciekawa byłam 
- No jak to ,zapomniałaś ? Wylatuje dziś na Florydę - słysząc to uderzyłam się rękom o czoło
- Rzeczywiście, to już dziś , Strasznie szybko ten czas leci.
- No , ale jeśli chodzi o czas to ty idź się lepiej pakuj , bo dochodzi 15 :00 
- Jak to już ? - spojrzałam na zegarek i rozejrzałam się po pokoju. Zobaczyłam tam mamę sprzątającą, nawet nie zauważyłam kiedy przyszła. Muszę też jej powiedzieć o wyjeździe.
- Wiesz muszę już kończyć . Zdzwonimy się jeszcze . Pa - rozłączyłam się i podeszłam do mamy.
- Mamo usiądź ,musimy pogadać. - spojrzałam na mamę po czym usiadłam obok niej na sofie.
- Co się stało ? - spytała
- Wiem , że Shane wyjeżdża , ja mam zakończenie roku szkolnego , ale właśnie dostałam propozycję i jadę do Londynu .- spojrzałam w jej oczy . Było w nich widać smutek i zarazem niepokój.
- Jak to ? Przecież musisz odebrać świadectwo , a co z Lucky ?
- Mamo zrozum dostałam szansę i chcę ją wykorzystać. Świadectwo odbierzesz za mnie, a Lucky zostanie z tobą. - oznajmiłam
- Na ile wyjeżdżasz ? I kiedy ?- ciekawa
- No dokładnie nie wiem. Wiem tylko, że Jack mi i Sophi kupuje apartament, czyli na pewno na dłużej. Wylatuje dziś po 18:00.
- Oj Alice, przyjęłam już do wiadomości , że Shane wyjeżdża, ale że ty ? Dziecko nie wiem czy dasz sobie radę, kto w ogóle z tobą tam leci ? - mama oparła głowę o ręce
- Mamo mam już 18 lat , poradzę sobie. Lece sama, ale jak już będę na miejscu mam zadzwonić do Jack'a
i on mi wszystko powie co dalej. - mama posmutniała. Widziałam jak przecierała policzki od łez. Zrobiło mi się trochę jej żal. Chciałabym zostać , ale również spełnić moje marzenie.Przytuliłam mocno mamę, a ona odwzajemniła.
- Nie płacz, proszę - głaskałam ją po głowie
- Przepraszam ,ale nie mogę uwierzyć, że moje dzieciaczki są już takie dorosłe. Zaczynają własne życie. No dobra koniec tych płaczów. Co chcesz do jedzenia ?
- Nie wiem obojętnie mi mamo - oznajmiłam - Muszę iść dokończyć pakowanie się, więc wymyśl coś. - wstałam i z powrotem wróciłam do garderoby, aby dokończyć to co zaczęłam. Usiadłam na miękki , puszysty, biały dywan po czym z pod półką na buty wyciągnęłam katon. Znalazłam tam zdjęcia z młodości . Jaki zobaczyłam do oczu napłynęły mi łzy. Byliśmy tacy mali i niczym nie musieliśmy się przejmować. Liczyła się tylko dla nas zabawa. Na zdjęciach byłam z mamą, tatą , Shane i Sophi.
Wrzuciłam je do torebki i dokończyłam wrzucanie do walizek moich ciuchów. Spojrzałam na zegarek była 16:13 postanowiłam pójść do pokoju Shane i sprawdzić co u niego, bo w ogóle dziś się nie widzieliśmy.
- Widzę, że już skończyłeś się pakować .- spojrzałam na dwie torby , które stały na środku pokoju. - Ja też - uśmiechnęłam się
- Dostałaś pracę ? Wylatujesz ? - spojrzał na mnie
- No jadę dziś do Londynu. - usiadłam na łóżku, a Shane był w toalecie chyba pakował jeszcze kosmetyki.
- To fajnie , a na ile ? - ciekaw
- No właśnie w tym problem , bo sama nie wiem. - wzruszyłam ramionami.
- A jak mama to przyjęła, że dziś obydwoje wylatujemy ?
- No nie była tym zachwycona, ale jakoś sobie z tym poradziła, właśnie robi obiad. A o której masz samolot Shane ? - spojrzałam na niego jak zaczął pchać kosmetyczkę do torby.
- No o 17: 50 mam wylot , a co ?
- Bo może ja bym z tobą się zabrała, znaczy rodzice nas by odwieźli . - uśmiechnęłam się promiennie .
- Spoko.- nagle usłyszeliśmy jak mama nas woła na obiad. Zeszliśmy na dół przy stole siedział nawet tata. Co było dziwne , bo o tej porze jest jeszcze w pracy. Usiedliśmy wszyscy i tata zaczął rozmowę.
- Rozmawialiśmy z mamą na temat twojego wyjazdu Alice do Londynu - spojrzał na mamę tata.
- Mam 18 lat pozwólcie mi , proszę . Jestem już nawet spakowana. -powiedziałam oburzona , a tata się tylko zaśmiał.
- Nie o to mi chodziło. - teraz spojrzał na mnie
- A o co ? - ciekawa byłam
- Jak byliście mali postanowiliśmy, że założymy wam karty, na których będą dla was pieniądze jak będziecie się stąd wyprowadzać. Shane już dostał, ale nie byliśmy pewni czy tobie ją teraz dać. Lecz uznaliśmy, że to odpowiedni moment na to .- podał mi tata kartę kredytową.
- To dla mnie ? -zdziwiłam się
- No tak - pokiwali twierdząco głową .- Jest to teraz twoje konto, twoje pieniądze i możesz robić z nimi co chcesz , ale pamiętaj z rozsądkiem. Możesz również tu wpłacać pieniądze, które zarobisz. - uśmiechnął się do mnie .
- Boże , dziękuję wam . - wstałam od stołu i podeszłam do nich , aby ich przytulić.
- No dobra jedzcie , bo zarz wystygnie i nie długo musimy już jechać na lotnisko, żebyście się nie spóźnili.- odparła mama. Zaczęliśmy konsumować to co mama przygotowała. Po posiłku Shane poszedł poznosić moje cztery walizki i swoje dwie torby. Gdy rodzice zobaczyli je przerazili się trochę.
- Nie przesadziłaś trochę z ilością ich ? - spytali
- Właśnie się nad tym zastanawiałam. Ale nie mogłam się zdecydować, więc wzięłam wszytko co miałam w garderobie . - uśmiechnęłam się do nich.
- No dobra, to chodźmy już - powiedziała mama. Poszliśmy do samochodu, do którego ledwo co zmieściliśmy wszystkie walizki. Na lotnisko dotarliśmy po 30 minutach. Mieliśmy jeszcze trochę czasu , więc poszliśmy usiąść w kawiarence. Wypiliśmy tam kawy i zjedliśmy po kawałku ciasta. Następnie musieliśmy się pożegnać z Shane'm , bo musiał już iść. Rodzice zrobili nam zdjęcie, bo wiedzieli, że te rozłąki są dla nas ciężkie. My jak praktycznie żadne rodzeństwo się nie kłóciliśmy.
Bardzo go kochałam jako brata , ale i również jako przyjaciela.
- Pamiętaj , że ciebie kocham , jak będę miał czas to postaram się do ciebie przylecieć. Dasz radę co nie ? - spojrzał na mnie i ponownie mnie przytulił.
- Dam - od powiedziałam to tak cicho, że tylko on to usłyszał.
- Jak coś to dzwoń - pocałował mnie na koniec w czoło tak jak zawsze przy pożegnaniach. Pożegnał się jeszcze z rodzicami i poszedł. Patrzyłam na niego do momentu kiedy znikną za rogiem. Rodzice potem odprowadzili mnie.
- Pamiętaj córusi, jak coś dzwoń. Możesz również w każdej chwili wrócić do domu. Będziemy za tobą strasznie tęsknić. - przytuliłam ich mocno i poszłam . Czekałam już na samolot. Nagle , ktoś do mnie zaczął dzwonić. Szukałam telefonu w torebce , ale nie mogłam go znaleźć, więc wysypałam wszytko co tam miałam. Gdy znalazłam telefon zobaczyłam , że dzwoni do mnie mama. Odebrałam.
- Haloo ?
- Córciu pamiętaj, że możesz zawszę na nas liczyć . Kochamy cie ! - krzyknęli równocześnie.
- Ja też was kocham - uśmiechnęłam się po czym się ponownie pożegnaliśmy. Zaczęłam wkładać wszystko to co wyrzuciłam z torebki . Po paru minutach telefon znów zadzwonił. Zaśmiałam się, bo myślałam, że to mama. Ale jednak się myliłam. Na wyświetlaczu pokazał się Harry . Tak strasznie się przejęłam wyjazdem, że zapomniałam o wczorajszym.
- Haloo, Alice  ? - usłyszałam jego zachrypnięty delikatnie głos
- Cześć Harry - uśmiechnęłam się
- Co robisz ? Przepraszam , że nie zadzwoniłem wcześniej , ale się pakowałem. - w tym czasie w sali , w której siedziałam usłyszałam, że samolot do Londynu przyjmuje już pasażerów. - Gdzie ty jesteś ?- spytał ciekawy
- Na lotnisku, wylatuje właśnie do Londynu .
- Na serio ? Ja też
- Tak, tylko jakoś cię nie widzę. - rozejrzałam się szukając tych bujnych loków.
- Jestem dopiero przy odprawie- od powiedział.
- Posłuchaj ja muszę już kończyć. Może się spotkamy. Pa - rozłączyłam się, bo musiałam już wsiadać do samolotu. Było mi strasznie gorąco, więc zrobiłam sobie koka i ściągnęłam kremowy sweter, który kazała mi nałożyć mama , bo w Londynie podobno jest o wiele zimniej. Byłam w granatowej bluzce . Siedziałam sama,   więc w miarę dobrze, bo po ostatnim locie, kiedy leciałam z rodzicami i Shane na wakacje do Californi, to usiadł obok mnie jakiś stary dziadek, który strasznie chrapał . Po chwili, kazali nam zapiąć pasy i samolot ruszył. Uszy mi się trochę zatkały , ale to nic , chyba przestanie. Lecieliśmy już godzinę, widoki były strasznie ładne, zrobiłam nawet zdjęcie i wysłałam rodzicom.

 Nagle zachciało mi się do toalety , więc wstałam wzięłam torebkę i poszłam . Była zajęta, więc postanowiłam trochę poczekać. Czekałam i czekałam. Chyba , ktoś ma dłuższe posiedzenie, bo nie wychodzi. Z rozmyśleń nad tym co ktoś tam robi wyrwał mnie dźwięk przekręcanego zamka w drzwiach. Osoba gdy wyszła miała na głowie kaptur, co było dość dziwne.
- Proszę - i znów usłyszałam ten głos
- Harry ? - spytałam , po czym chłopak się odwrócił i spojrzał na mnie
- Nie, Piotrek - ominął mnie i poszedł. Ja chyba na punkcie Harry'ego mam już świra, wszędzie słyszę jego głos. Gdy chciałam wejść do toalety, zatrzymał mnie smród, który stamtąd  pochodził. Od razu mi się odechciało i wróciłam na miejsce. Byłam strasznie zmęczona i szybko usnęła. Po paru godzinach snu obudziła mnie stewardessa.
- Proszę pani już wylądowaliśmy - rozejrzałam się w około , nikogo już nie było . Szybko wiec wstałam, przeprosiłam ją i wyszłam . Poszłam po swoje walizki. Zastanawiałam się nad tym jak ja sobie teraz poradzę. Bo wcześniej to rodzice mi pomogli , a teraz . Muszę dać radę. Stałam już z czterema walizkami i próbowałam się dodzwonić do Jack' a , ale nie było zajęte. Więc pomału ruszyłam z tymi torbami , ale co chwile mi się jakaś przewracała. Dalej dzwoniłam do Jack'a , ale ten miał nadal zajęta połączenie.
- No odbierz, proszę - mówiłam po cichu idąc . Ludzie się na mnie patrzyli jak na jakąś nienormalną. Nagle dwie walizki mi się przewróciły, więc schyliłam się po nie. W tym czasie, ktoś też chciał mi pomóc i to samo zrobić. Niechcący gdy podnosiliśmy głowy to się uderzyliśmy.
- Ojej Przepraszam - spojrzałam nagle na osobę , która stała naprzeciwko mnie. Nie widziałam kto to, bo był w okularach słonecznych i kapturze.
- Nic nie szkodzi - uśmiechnął się po czym dodał - Alice tobie zawsze wybaczę .
- Harry ? - spojrzałam jeszcze raz na niego
- A kto inny ? - spytał
- Harry - krzyknęłam i mocno go przytuliłam
- Ciszej , bo jeszcze usłyszą nas paparazzi - odwzajemnił to i głowę wtopił w moje włosy.
- Czemu jesteś tak ubrany ? - ciekawa
- Paparazzi - od powiedział - Co ty przeprowadzasz się do Londynu ?- spojrzał na walizki
- Chyba na jakiś czas - uśmiechnęłam się i złapałam za rączki od nich.
- Daj ci pomogę
- Ale nie trzeba, dam sobie radę - ruszyłam i znowu się przewróciły.
- No właśnie widzę - zaśmiał się i zabrał ode mnie dwie walizki.
- Wiesz jakoś cie nie widziałam w samolocie ? - byłam trochę zaskoczona, że on się tu tak nagle znalazł
- Siedziałem z przodku, a ty ?
- No właśnie to wszytko wyjaśnia bo ja na środku . - doszliśmy do wyjścia
- Dzięki , że mi pomogłeś -uśmiechnęłam się i go przytuliłam. Spróbowałam jeszcze raz dodzwonić się do Jack' a , ale dalej gadał. Jezuu.. ile ten człowiek może rozmawiać. Nagle przed nami podjechał samochód.
- O jest Louis - pomachał chłopakowi przez okno.
- No to do zobaczenia - uśmiechnęłam się i ruszyłam ( oczywiście z walizkami ) w stronę ławki.
- A ty nie ty nigdzie nie jedziesz ? - spojrzał na mnie
- Na to wygląda, że muszę tu trochę poczekać. -  doszłam do ławki i usiadłam na niej. Byłam załamana.
Właśnie po raz pierwszy jestem w Londynie i nie wiem co ze sobą zrobić . Jeszcze te walizki. Normalnie jakaś masakra. Oparłam głowę o rękę ,a w drugiej czekałam na telefon od Jack'a . Nagle chłopak podszedł
i uklęknął przede mną .
- Jak to ? Nie masz żadnego hotelu ?- spytał
- Nie wiem . Miałam tylko ty przylecieć i zadzwonić do Jack'a , mojego szefa. Ale on nie odbiera. - opuściłam głowę .
- Ej, no to pojedź zemną - poniósł moją głowę do góry
- Nie , no co ty . Nie będę wam przeszkadzać . Jesteś zmęczony , pewnie chcesz się przespać .
- Nie no chodź - złapał mnie za rękę.
- Nie przejmuj się mną Harry , Jack pewnie zaraz zadzwoni i powie mi co dalej - uśmiechnęłam się i puściłam jego rękę . - A z resztą chłopaki mnie nie znają. Nie , ja tu zostanę .
- Dobra to ja z tobą. - usiadł obok mnie , a ja się zaśmiałam
- Zwariowałeś, przecież czeka na ciebie kolega w aucie.- pokazałam palcem
- Nie zostawię cię tu, rozumiesz ? - spojrzał na mnie . Podszedł do auta , zabrał torbę i kazał koledze odjechać. Tylko tyle usłyszałam , bo potem coś do siebie szeptali. Usiadł obok .
- To co może spróbujemy się dodzwonić do tego Jack'a ?
- Okey - zadzwoniłam już chyba 10 raz i nic . - zaczęłam rozpinać walizkę
- Co robisz ?
-  Szukam jakieś kurtki , bo mi zimno .- Loczek złapał mnie za rękę i zapiął walizkę.
- Masz - zdjął kurtkę - Zanim znajdziesz w tych walizkach kurtkę , to będziesz chora.- okrył mnie nią
- Będzie tobie zimno - spojrzałam w jego oczy , które błyszczały jak szmaragdy
- No będzie , więc może pojedziemy do mnie do domu i będziemy próbować zadzwonić jeszcze raz , co ty na to ? Będzie nam przy najmniej ciepło, a jeśli chodzi o chłopców to na pewno nie będą źli.- podał mi rękę i poszliśmy do taxi. Nic nie mówiłam, bo trochę głupio mi było.
- Alice ? -
- Tak Harry ? - spojrzałam na niego
- Wiesz, jesteś strasznie uparta - zaśmiał się delikatnie, a ja uśmiechnęłam się do niego
- Ty trochę też - przytulił mnie do siebie.

_____________________________________________________________________________
A więc kolejny rozdział. Mam nadzieję, że się spodoba. Chciałam wam powiedzieć , że przez 11 dni chyba nic nie dodam, bo wyjeżdżam i nie będę miała zbytnio czasu. Może coś tam mi się uda napisać, ale widzę marne szanse. A więc życzę wam miłych ferii.

~ Alice

sobota, 19 stycznia 2013

Rozdział 3

 Roku szkolny już się pomału kończy, jutro bal . Mimo iż jest to mój ostatni  nie idę na niego. Po pierwsze nie mam z kim , a po drugie w tym czasie postanowiłyśmy z Sophi pójść do tej agencji. Chciałaby jak najszybciej zacząć pracę z nimi. Nie mogę się doczekać. Przed tym jednak idę do Lou zobaczyć się z Lux, wrócili już do domu. Mała podobno rośnie jak na drożdżach. Następnego dnia, szybko ubrałam się, zrobiłam delikatny makijaż i zeszłam na dół. Zobaczyłam tam chaos, wszędzie leżały jakieś papiery, a Shane rozmawiał przez telefon. Byłam ciekawa o co tu chodzi ? Ostatni raz kiedy był taki bałagan tata pracował w domu, ale od kiedy dostał własne biuro już tego nie robi. Chłopak skończył rozmawiać i zaczął czegoś szukać .
- Shane, wszytko okey ? Czemu tu jest taki bałagan ?- spojrzałam się na niego i delikatnie podrapałam się w głowę.
- Dostałem nowe zlecenie. Jadę na Florydę, promować różne marki sklepowe. - nawet na mnie nie spojrzała nadal czegoś szukał.
- No dobra, ale po co ci są te papiery ?- zaczęłam sprzątać ja z ziemi.
- Muszę wszytko posegregować. Wszytko od początku mojej kariery, chcą się trochę o mnie dowiedzieć, bo w końcu podpisuje nowy kontrakt z nimi. Nie wiedziałem , że było tego tak wiele. - zdziwił się nie przerywając segregowania.
- To ja ci nie będę przeszkadzać i idę. -uśmiechnęłam się i omijając to wszystko doszłam do holu gdzie założyłam buty.
- Gdzie ?- po raz pierwszy chyba w dzisiejszym dniu spojrzał w moim kierunku.
- A do Lou, wrócili już do domu. Chce zobaczyć małą, więc nie będę przeszkadzać.
- Ale..- nie skończył mówić, bo wyszłam z domu. Pewnie chciał pojechać ze mną , ale lepiej , żeby skończył to szybciej, bo wieczorem robi się trochę zrzędliwy.Do Tom' a i Lou miałam trochę daleko, więc zamówiłam taksówkę. Po 15 minutach byłam już na miejscu. Podeszłam do bramy i zadzwoniłam dzwonkiem. Mieszkali w domku jedno rodzinnym. Nie był taki wielki jak nasz, ponieważ chcieli mieć po prostu swój własny kont. Brama natychmiast się otworzyła, a ja weszłam . W progu czekała na mnie już Lou z małą na rękach. Była strasznie podobna do niej. To było, aż nie możliwe. Zdjęłam buty i weszłam do salonu. Siedział tam Tom, koleżanka Lou, która pewnie chciała zrobić sobie tatuaż i Harry. Tak, to ten chłopak , który przyjechał do szpitala i razem ze mną oczekiwał na narodziny Lux.
- Cześć - uśmiechnęłam się i podeszłam do wszystkich witając się całusem w polik. Mimo , że Harry'ego zbyt długo nie znałam również w ten sposób przywitałam się z nim . Rozmawiali o czymś, nie chciałam się w to wdrążać , więc poszłam na górę do Lou.
- Co robisz ? -spytałam
- Zmieniam jej pieluchę i zaraz położę ją spać. - uśmiechnęła się i zaczęła szukać pieluch.- Popilnuj ją, a ja tylko zejdę po chusteczki.
- Okey - odpowiedziałam bez zastanowienia. Nie maiłam prawie nigdy kontaktu z takimi małymi dziećmi, ale chyba czas się pomału przygotować. Mam zamiar pomóc jej w opiece nad dzieckiem.
- Hej Baby Lux ! - uśmiechnęłam się do małej i złapałam ją za rączkę. Są takie malutkie . Postanowiłam zrobić zdjęcie małej komórką. Chciałam mieć w końcu zdjęcie tej ślicznotki. Chwile potem przyszła Lou i przygotowała małą do drzemki. Nie chciałam przeszkadzać , więc zeszłam na dół. Tom właśnie w tym czasie robił tatuaż koleżance Lou. Usiadłam obok Harry'ego i zaczęłam z nim rozmawiać. Zbytnio nie miałam okazji tego zrobić, więc postanowiłam to nadrobić. Rozmawialiśmy o naszej przeszłości i o planach na przyszłość. Tom oczywiście się wtrącał i wrzucał jakieś moje krępujące sytuacje z życia. Dowiedziałam się, że chłopak jest piosenkarzem i śpiewa w jakimś zespole. Szczerze mówiąc to nie wiedziałam, Lou mówiła , że jest stylistką jakiegoś znanego zespołu, ale nie wiedziałam, że należy do niego Harry. Z resztą ostatnio byłam strasznie zacofana  z wiadomości na temat muzyki czy gwiazd. Loczek jest na prawdę, bardzo sympatyczny, dogadujemy się . Hazza opowiedział mi też o jego przyjaciołach, którzy śpiewają z nim w zespole. Mieszkają w Londynie, ale że Lou z Tom'em mieszkają tu i tu chcieli , aby miała urodziła się, przyjechał razem z nimi. Niecałą godzinę później Tom skończył tatuaż koleżanki i przygotowywał się do robienia tatuażu Harry'emu.
Siedziałam tym razem na przeciwko Lou i obok dziewczyny. Lux już dawno spała, a przez elektroniczną nianię oraz osobiste pójście sprawdzaliśmy czy jest wszytko dobrze.  Zaczęliśmy rozmawiać o gitarach, o innych instrumentach i o innych rzeczach. Dochodziła już 16:00, a ja na 17:15 byłam umówiona z Sophi, więc postanowiłam się zbierać do domu. W tym czasie Tom też skończył Harry'emu tatuaż.
- Alice, poczekaj. - zakładając buty usłyszałam głos Hazzy. Natychmiast się odwróciłam i spojrzałam na niego.
- Może cię podwieźć ? - spytał
- Jeśli ci się chce - wzruszyłam ramionami po czym uśmiechnęłam się delikatnie do niego. Chłopak zaczął ubierać buty, a ja w tym czasie pożegnałam się ze znajomymi, po chwili on zrobił to samo. Wyszliśmy z domu i pokierowaliśmy się do jego auta. Był to czarny  Range Rover. Wsiadłam do niego. Mimo , że byliśmy w New York auto nadal miało kierownicę po prawej stronie. Podałam chłopakowi ulicę na której znajdował się mój dom i ruszyliśmy. Przez całą drogę Harry opowiadał mi jakieś śmieszne historie związane z zespołem . Naśmiałam się jak jeszcze nigdy. Niestety po paru minutach dotarliśmy na miejsce. Byłam zawiedziona, ponieważ miałam ochotę jeszcze tu zostać, razem z nim. Przyznać trzeba, że chłopak jest przystojny. Te jego dołeczki, gdy się uśmiecha i zielone oczy, które po prosu mnie zniewalają, gdy na nie patrzę.
- Dzięki za podwiezienie. - uśmiechnęłam się i chciałam wyjść, gdy nagle poczułam jego rękę na moim nadgarstku.
- Zaczekaj... - spojrzałam na niego ponownie,a on kontynuował.. - Spotkamy się jeszcze ? - zaskoczyło mnie to pytanie.
- Jeśli chcesz - uśmiechnęłam się ponownie i znów chciałam wyjść, lecz ten mnie znów zatrzymał.
- Tak Harry ?
- Nie dałaś mi swojego numeru telefonu- uśmiechnął się tak , że pokazał mi swoje dwa urocze dołeczki po czym zapisał mój numer, który mu dyktowałam.
- No to do zobaczenia - wysiadałam wreszcie z auta i pobiegłam do domu. Przy drzwiach odwróciłam się i pomachałam Harry'emu , on odmachał i ruszył z piskiem opon. Gdy weszłam przybiegła do mnie Sophi.
- Cześć co ty tu robisz ?- spytałam, była trochę tym zaskoczona
- Przyszłam wcześniej - uśmiechnęła się po czym dodała
- Kim był ten chłopak ? - spojrzała na mnie z nad brwi
- Yyy.. Kolega Lou i Tom'a - szybko ominęłam ją i pobiegłam się przebrać. Sophi pobiegła za mną i kazała mi wszytko powiedzieć o Loczku.
- Powiem ci później, a teraz daj mi się przebrać. - weszłam do garderoby i zaczęłam szukać czegoś odpowiedniego na spotkanie w agencji. Przebrałam się , po czym pojechałyśmy taxi do agencji. Byłyśmy strasznie podekscytowane . Reszta naszych znajomych dobrze bawiła się na balu , ale my się tym nie przejmowałyśmy, byłyśmy za bardzo przejęte tym co się zaraz wydarzy. Gdy dotarłyśmy na miejsce, zobaczyłyśmy wielki budynek. Złapałyśmy się za ręce , spojrzałyśmy na siebie z uśmiechami na twarzy i wbiegłyśmy do niego. W środku był modnie urządzony, białe ściany ładnie kontrastowały z kolorowymi meblami. Na środku stało wielkie biurko do którego podeszłyśmy.
- Dzień dobry - radosne powitałyśmy się z kobietą, która nagle obróciła się do nas.
- Słucham, w czym mogę pomóc ? -  było widać , że nie była zbyt sympatyczna.
- My umówione do Pana Jacka - powiedziała Sophi. Ten mężczyzna podobno jest najlepszy w tej branży, gdy gadałam o nim z Shane to powiedział, że Jack chodzi praktycznie na każdy pokaz i że to dzięki niemu wiele modelek się wybiło.
- Panna Sophi i Alice, tak ?- spytała się nas kobieta
- Tak to my - odpowiedziałyśmy równocześnie.
- Proszę za mną - wstała z krzesła i zaczęła gdzieś iść , a mi podążałyśmy za nią. Doszłyśmy do widny , która nas zawiozła do gabinetu Pana Jacka. Kobieta zapukała do drzwi i weszła. Po chwili już była obok nas  w holu.
- Proszę poczekać. Pan Jack zaraz Panie zawoła- kiwnęłyśmy głową i usiadłyśmy na białej sofie. Chciałyśmy  upamiętnić tą chwilę , więc postanowiłyśmy zrobić sobie zdjęcie. Znalazłyśmy w holu ścianę , która się odróżniała w całym budynku. Była w czerwone paski. Obok niej stała jakaś kobieta, więc Sophi dała jej aparat i poprosiła , aby ta zrobiła nam zdjęcie.  Wyszło fantastycznie i chyba oprawię je w ramkę. Nagle z gabinetu wyszedł Pan Jack i nas zawołał. Weszłyśmy do gabinetu, był tak samo urządzony jak reszta budynku.
- Proszę usiąść - powiedział i pokazał nam dwa fotele przed jego biurkiem.
- A więc to ty jesteś Alice ? - spojrzał na mnie .
- Tak - uśmiechnęłam się do niego promiennie.
- To może na początek dasz mi swoje portfolio ? - wyciągną rękę w moją stronę
- Yyy.. Portfolio ? - spojrzałam zdenerwowana na Sophi
- Nie masz ?- zapytał
- Nie, ale mogę jutro podrzucić.- mężczyzna spojrzał na mnie. Myślałam, że zaraz mnie wyrzuci, ale on zaczął się śmiać. Byłam w szoku , nie wiedziałam o co mu chodzi .
- Nic się nie stało, przecież wiem , że dopiero zaczynasz- uśmiechnął się . Był na prawdę sympatyczny, o wiele bardziej różnił się od tej sekretarki.
- To może teraz zrobimy ci jakieś zdjęcie ?
- Teraz ? No dobra - uśmiechnęłam się i wstałam. Kazał mi po podejść do czarnej ściany i porostu stać. Chciał przy okazji sprawdzić Sophi i podał jej swój aparat, który po zrobieniu zdjęcia wysyła na komputer. W czasie gdy tłumaczył Sophi co ma zrobić związałam włosy. Sophi odwróciła się nagle i zrobiła zdjęcie. Nawet nie zdążyłam się ustawić.
- Świetne - krzykną Jack i kazał z powrotem usiąść. Pokazał nam zdjęcie. Szczerze mówiąc wyszłam nawet dobrze. Spojrzałyśmy potem na Pana Jacka.
- No to od dziś mówcie do mnie Jack, bo przyjmuję was - uśmiechnął się do nas.
- AAAAAAAAAA !!! - zaczęłyśmy piszczeć z radości, mężczyzna zaczął się śmiać.
- No więc, w najbliższym czasie zadzwonię do was i poinformuje o wszystkim. Musicie jednak wiedzieć, że te zawody są związane z wieloma podróżami i że możecie być rzadko w domach .- podał nam papiery i kazał je przeczytać , żeby wszystko było jasne.  Przeczytałam wszytko i spojrzałam na niego.
- To co podpisujecie ? - spytał. Zerkłam  na Sophi, a ona na mnie.
- Tak ! -powiedziałyśmy równocześnie, a ten podał nam dwa pióra. Podpisałyśmy, pożegnałyśmy się i wyszłyśmy z budynku.  Zaczęłyśmy skakać z radości. To uczucie było niesamowite.
- To co, może to uczcimy ?
- No jasne - opowiedziałam i złapałam dziewczynę za rękę. Pobiegłyśmy do sklepu z alkoholem i zamówiłyśmy taxi. W domu wszytko opowiedziałam rodzicom. Zaczęłyśmy świętować nasz sukces. Nad ranem obudziłam się i zobaczyła Sophi , która jeszcze sobie śpi, więc po cichu zeszłam na dół i napiłam się soku , który był już zrobiony, tak jak śniadanie. Przy stole siedzieli rodzice i jedli , przyłączyłam się, nagle dostałam sms od nieznanej osoby. " Co robisz dzisiaj o 18:00 ? Harry xoxo " .  Przeczytałam sms i natychmiast odpisałam " Raczej nie mam nic w planach, a co ? " - zniecierpliwieniem czekałam aż odpisze. Ale czekałam i czekałam i nic. Wzięłam gryza tosta, potem kolejnego i dalej nic. Zerkałam w telefon i czekałam aż odpisze. Trochę dziwnie się zachowywałam w stosunku do niego. Zbyt długo się nie znamy, ale jest coś takiego, że ciągle mnie do niego. Z myśleń wyrwał mnie dźwięk sms, natychmiast spojrzałam w telefon. " To przyjadę po cb o 18:00 bądź gotowa- Harry " uśmiechnęłam się czytając to.
- Czemu się tak uśmiechasz ?- spytała nagle Sophi. Przestraszyłam się, nie wiedziałam , że są tu. Odruchowo ścisnęłam telefon.
- O Boże ! Przestraszyliście mnie - spojrzałam na nich
- Dobra , dobra mów co jest grane. - dopytywał się Shane popijając sok .
- Yyyy.. nic takiego .- wstałam od stołu i zmierzałam w kierunku mojego pokoju, gdy nagle Sophi podeszła do mnie i wyrwała mi telefon.
- Oddaj to !- krzyknęłam i zaczęłam za nią biec . Śmiała się uciekając przede mną, widziałam , że grzebała mi w telefonie.
- Ej no oddaj to !- krzyczałam dalej biegając za nią .
- Czekaj , czekaj . Kto to jest Harry ? To jest ten chłopak, który cię wczoraj odwiózł do domu ?- spytała
- Harry odwiózł cię wczoraj do domu ?- spytała nagle Shane, krztusząc się jedzeniem.
- Tak - wyrwałam jej mój telefon
- Alice kręci z Harry'm - śpiewał sobie Shane
- Zamknij się ! - krzyknęłam do niego śmiejąc się przy okazji .
- A no własnie, jeśli chodzi o niego to miałaś mi wczoraj opowiedzieć kto to - spojrzała na mnie Sophi i złożyła ręce na klatce piersiowej.
- Hmmm.. czekam - dodała jeszcze tupnięcia nogą. Zachowywała się trochę jak moja mama .
- Oj no dobra. Już wszytko mówię. Jest to kolega Tom'a i Lou . Poznaliśmy się przy porodzie Lux, a gdy wczoraj poszłam do nich był tam, bo Tom robił mu tatuaż i pogadaliśmy trochę i później mnie odwiózł do domu i tyle.. - wzruszyłam ramionami .
- A te sms ? - dodał Shane
- Yyyy.. no.. - zaczęłam się trochę jąkać, czy oni na serio muszą wszytko wiedzieć
- Mów !- spojrzała się na mnie srogim wzrokiem Sophi
- No spytał się, czy mam dzisiaj czas . Odpowiedziałam, że tak , więc będzie po mnie o 18:00.
- To wszystko ? - wzrok mojej przyjaciółki i mojego brata cały czas był na mnie
- Tak . Czy to koniec tej spowiedzi ? - spytałam. Miałam już dość
- Myhym. - odpowiedzieli równocześnie po czym Sophi dodała
- Alice idzie na randkę , Alice idzie na randkę ! - śpiewała
- To żadna randka, po prostu przyjacielskie spotkanie. Jednak dziewczyna nie robiła se nic z tego i dalej tak śpiewała, a chłopak się tylko potem dołączył do tego. Usiadłam na kanapie w salonie i zakryłam twarz poduszką. Czekałam , aż przestaną. Chyba po pół godzinie się im to znudziło. Wstałam i poszłam do mojej garderoby . Nie wiedziałam zbytnio w co się ubrać. Bo jeśli to randka ? Nieee... na pewno nie, ale jeśli ? Nie, gdzie na pewno nie. Z moich rozmyśleń o spotkaniu wyrwała mnie Sophi.
- Nie wiesz w co się ubierzesz na randkę ? - oparła się o ścianę patrząc na mnie.
-To nie randka !
- Daj pomogę ci - uśmiechnęła się i podeszła do szafy. Wyciągnęła z niej granatowe rurki, do tego niebieską koszulę z dłuższym tyłem i czarne botki.
- Dzięki - pocałowałam ją w policzek- Jesteś wielka .
- Wiem , a teraz idź się lepiej szykuj , bo jest 14:00, a musisz koniecznie się umyć i zęby też .- pomachała ręką przed swoim nosem
- Ej ! - zaśmiałam się, wzięłam bieliznę , rzeczy i poszłam do toalety. Sophi w tym czasie poszła do Shane pomagać mu nadal w papierach, bo jeszcze tego nie skończył. Wzięłam długą kąpiel. Umyłam włosy i je wysuszyłam .
- Jest 14:30 nie wiem o co jej chodzi . Przecież mam tyle czasu - spojrzałam na zegarek była już 16:30.
- Jezu ile ja siedziałam w tej wannie . Ubrałam się , zrobiłam lekki makijaż, a włosy spięłam w luźnego koka.
Gdy wyszłam była już 17:30, więc postanowiłam sprawdzić co robią moi kochani. Sophi jest dla mnie jak siostra , dla Shane też, więc jej nie przeszkadzało, że tyle się szykowałam. Weszłam do pokoju brata i zobaczyłam tam jak Sophi leży na ziemi , trzyma się za brzuch i śmieje się, a Shane siedzi na krześle i to samo robi . A papiery jak były tak są .
- Co tu się dzieje ? - ciekawa byłam tego , bo co oni robili przez tyle czasu.
- O wreszcie jesteś ! - krzyknęła Sophi.- Ja muszę się już zbierać. - wstała z ziemi
- Ale przecież możesz zostać ? - spojrzałam się na nią
- Nie tam mama pewnie się denerwuje, w ogóle nie dzwoniłam do niej dziś. Masz zadzwonić po randce .- przytuliła mnie. Zeszłyśmy na dół i nagle usłyszałyśmy dzwonek do drzwi .
- To chyba Harry - uśmiechnęła się promiennie Sophi. - Otworzę ! - krzyknęła i podbiegła do drzwi. Próbowałam ją prześcignąć , ale jest ode mnie szybsza.
- Hej - usłyszałam ten nieziemski głos .
- Cześć - Sophi stała i patrzyła sie na niego
- Jest może Alice ? - spytał
- Tak jest. Już ją wołam. Alice kolega przyjechał do ciebie ! - krzyknęła
- Nie musisz krzyczeć stoję za tobą - podeszłam do drzwi i zobaczyłam jego .
- Gotowa, możemy już iść ?
- Tak- wyszłam z domu przed czym pożegnałam się z przyjaciółką. Harry otworzył mi drzwi od auta, wsiadłam do niego , chłopak zamkną drzwi po czym obszedł auto i również wsiadł. Oglądałam każdy jego ruch. Po chwili ruszyliśmy.
- To gdzie jedziemy ? - byłam ciekawa
- Na kręgle, może być ? - spojrzał na mnie
- Super, dawno tam nie byłam.
- Trzeba jakoś uczcić, słyszałem od Lou, że podpisałaś kontrakt z agencją modelek ?
- Tak, wczoraj to zrobiłam , nie mogę się doczekać. - Przez resztę drogi gadaliśmy o tym kontrakcie i o jego zespole. Tyle o nich mówi, chciałabym ich poznać. Gdy dojechaliśmy na miejsce weszliśmy do budynku. Chłopak był prawdziwym dżentelmenem, zawsze otwierał przede mną drzwi . To było miłe jeszcze nikt mnie tak nie traktował. Bo mój brat, mimo, że nim jest to dla mnie robi wyjątek i zachowuje się na luzie. Loczek zamówił jeden sektor i zaczęliśmy grać . Harry'emu oczywiście dobrze to szło, ale mi nie . Nadeszła znów moja kolej .
- Może pomóc ci ? - spytał
- Jeśli możesz - uśmiechnęłam się po czym wzięłam kulę
- Po pierwsze bierzesz za ciężką kule, weź lżejszą - podał mi ją po czym złapał moją rękę i stojąc za mną rzucił ją . Staliśmy jeszcze tak chwile do puki kula nie zbiła wszystkich kręgli. Serce waliło mi jak młot.
- Widzisz , od razu lepiej - uśmiechnął się . Później już sama grałam , ale i tak mi nie wychodziło zbyt dobrze. Chłopak jest bardzo dobry w tą grę, mimo to udawał i dał mi wygrać.
- Ha wygrałam - wystawiłam mu język. Mówiłam wsiadając do samochodu
- No widzisz to oznacza, że masz dobrego nauczyciela .- uśmiechnął się siadając na miejscu kierowcy
- Wiem . Nie musiałeś mi dać wygrać - spojrzałam na niego
- Co ? Ja ci nie dałem wygrać. Jesteś po prostu lepsza ode mnie .- ruszył. Ten wieczór był naprawdę wspaniały. Gadaliśmy cały czas na różne tematy. To nie możliwe , że na świecie istnieje ktoś kto mnie , aż tak rozumie , tak podobny do mnie. Po dotarciu Harry odprowadził mnie pod same drzwi.
- Dziękuję ci za wieczór. Było super . -uśmiechnęłam się
- Nie ma za co, cała przyjemność po mojej stronie. Zadzwonię do ciebie .-staliśmy w bezruchu, gdy nagle nasze twarze się zbliżyły i miało dość do pocałunku , ale niespodziewanie otworzyły się drzwi. Był to mój braciszek .
- O Alice, dobrze, że już jesteś, bo ja wychodzę, a rodziców nie ma. O cześć Harry - uśmiechnął się do chłopaka i podał mu rękę . Pożegnałam się wiec z Loczkiem i weszłam do domu., a chłopak odjechał . Byłam wściekła na Shane. 

środa, 9 stycznia 2013

Rozdział 2
Lekcje się zaczęły szybko i szybko skończyły. Poszłyśmy do biblioteki, aby odrobić lekcje. Mimo, że nie chciało się zbytnio tego robić , bo głowa już o wakacjach myśli. Jest przecież początek czerwca , co oznacza , że niedługa bal , końcowe oceny i trzeba wybrać dalszą drogę na życie.Trzeba pomyśleć nad tym , może jakieś studia . Szczerze mówiąc nie wiem, ale mniejsza o to. Teraz muszę się  dowiedzieć co chciała powiedzieć mi Sophi.
- Chyba teraz możesz mi powiedzieć to co chciałaś z rana- mówiłam szeptem, bo w bibliotece nie można było zbyt głośno mówić.
- No dobra. Tylko nie bądź na mnie zła. Bo wiesz..wysłałam twoje zdjęcia do jednej agencji modelek.
 Powiedzieli, że jesteś świetna i musisz się do nich zgłosić , bo chcą z ciebie zrobić modelkę.- mówiła to wszytko na jednym oddechu po czym schowała się za książką . Bała się mojej reakcji .
- Na serio ? Chcą ze mnie zrobić modelkę ? - nie mogłam w to uwierzyć . Ja modelką ?! Byłam strasznie tym zaskoczona . Dużo ludzi mówiło mi , że jestem ładną dziewczyną, ale nie podejrzewałam, żeby aż tak .
- Ale na serio ?- spytałam ponownie
- No tak, ale nie jesteś zła na mnie ?- spojrzała na mnie , była trochę zaskoczona moja reakcją .
- Wiesz rok szkolny się już kończy, nie mam żadnego planu na przyszłość, a zawszę chciałam podróżować po świecie. To szansa dla mnie. W innym przypadku bym była na ciebie wściekła. - przytuliłam ją mocno po czym pocałowałam ją w policzek .
- Bardzo ci dziękuję. - dodałam 
- Nie ma za co, bo przy okazji ja skorzystałam. Gdy zobaczyli zdjęcia nie tylko zachwycili się tobą, ale również tym w jaki sposób zostały zrobione zdjęcia i dzięki temu ja też mam tam przyjść z tobą. Chcą mi też pomóc. - uśmiechnęła się promiennie. Nie mogę uwierzyć w to co się dzieję. Spełnią się nasze marzenia. To coś niesamowitego. Podczas robienia lekcji nie mogłam się skupić , chciałam jak najszybciej powiedzieć to Shane'owi .
- A kiedy mamy do nich iść ?
- Jak najszybciej - po usłyszeniu tego spakowałyśmy się i wróciłyśmy do domów. Gdy weszłam , rzuciłam torbę i pobiegłam do pokoju Shana. Leżał na łóżku z laptopem i z kimś rozmawiał przez telefon.
- Shane ! Shane ! Nie uwierzysz ! - w tym momencie skończył rozmowę i kazał mi usiąść obok niego.
-  Co się stało ? -  powtórzyłam mu wszystko co Sophi mi powiedziała. Był ze mnie dumny, że idę w jego ślady . Zawszę zachwalał tą pracę , nie tylko z powodu pieniędzy, ale także podróż oraz zapoznawania wiele wspaniałych ludzi. Jeszcze tylko rodzice muszą sie o tym dowiedzieć, ale zapewne będą się cieszyć .
- Wiedz, ze zawszę możesz na mnie liczyć .- pstrykną mnie w nos zaraz potem przeprosił, bo zadzwonił do niego kolega. Nie chciałam mu przeszkadzać, więc wyszłam z jego pokoju. Gdy zorientowałam się, że to Tom szybko wróciłam i wyrwałam mu telefon.
- Hej Tom ! Co tam u ciebie słychać ?- dawno się z nim nie widziałam .
- Ej Alice... ! Oddaj mi telefon - krzykną Shane . Szczerze mówiąc nie przejmowałam się tym co on tam gada , chwile pogada i przestanie.
- To dobrze, a jak tam Lou ? Wszystko okey ? - uśmiechnęłam się do telefonu , dowiedziałam się , że tojest już ostatni miesiąc .
-Jesteście w domu ? No to wpadajcie. Stęskniłam się za wami . Usidłam na łóżku Shana i wsłuchiwałam się co mówi Tom. Jak mówiłam wcześniej Shane już przestał gadać i spokojnie coś sprawdzał na kompie.
- Dobra to ja czekam . Do zobaczenia. - rozłączyłam się i oddałam telefon. 
- Przyjdą do nas. 
- Słyszałem , a no i dzięki , że dałaś mi porozmawiać .- spojrzał z lekko wkurzoną miną.
- Oj daj spokój , nie narzekaj . Przyjdą to sobie porozmawiasz - wyszłam i pobiegłam powiedzieć mamie o wszystkim co się dziś wydarzyło . Zobaczyłam przy okazji , że coś gotuje , więc podjadłam jej trochę składników.  Chyba robiła ciasto to dobrze, bo będziemy mieli czym poczęstować Lou i Tom'a.
- Nie podjadaj ! - delikatnie walnęła mnie w rękę.
- Przychodzi dziś Lou i Tom - spojrzałam na mamę .
- To dobrze się składa , bo my z tatą wychodzimy wieczorem . To będziecie mieli dom dla siebie. Tylko bez żadnych imprez. - uśmiechnęła się po czym usiadła do stołu i zaczęła przeglądać gazetę .
- Lou jest w ciąży , więc nie będzie żadnej imprezy. - wzięłam jabłko i pobiegłam do swojego pokoju. Sprawdziłam pocztę , ale nic ciekawego nie było, więc włożyłam słuchawki do uszu i puściłam odtwarzać mp3. Czas szybko miną . Mam z tata już poszli , a ja z niecierpliwością czekałam na gości. Shane siedział w pokoju i nawet nosa z niego nie wystawił. Wpatrując się w telewizor , usłyszałam pukanie do drzwi. To oni.
Podeszłam do drzwi , otworzyłam je i zobaczyłam tam ich. Natychmiast się do nich przytuliłam.
- Nareszcie ! - krzyknęłam , a Lou i Tom odwzajemnili uścisk.  Zaprosiłam do ich do środka i nie musiałam nic mówić ,  wiedzieli co robić, byli tu już nie raz. 
- Shane ! Zejdź na dół , Lou z Tom'em przyszli ! - powiedziałam wchodząc na parę stopni schodów. Usłyszałam jak drzwi się otwierają i chwilę później na dole był już mój braciszek . Podbiegł do Tom'a i Lou przywitać się , a ja w tym czasie przyniosłam ciasto.
- Chcecie coś do picia ? Kawa , herbata , woda , a może coś innego ? - nie czekałam zbyt długo na odpowiedź, bo zaraz wszyscy powiedzieli ,że chcą herbatę. Nastawiłam, więc wodę i przygotowałam kubki. 
Czekając na wodę, oparłam się o blat kuchenny i przy okazji przysłuchiwałam się rozmowie pochodzącej z salonu. Usłyszałam, że woda się zagotowała , więc zalałam herbaty i przyniosłam je do salonu gdzie siedzieli wszyscy. Gdy usiadłam , nie mogłam oderwać wzroku od Lou. Tak ślicznie wyglądała . Ciąża jej dobrze sprzyja . Zaczęliśmy  rozmawiać o przyszłości, o tym co się wydarzy w najbliższym czasie i później. 
Opowiedziałam jej o agencji , a jak to Lou zaproponowała mi pomoc . Zbytnio nie miałam wyboru, ponieważ strasznie nalegała. Jest strasznie uparta. Powiedziałam też jej o Sophi, a potem pokazała nam zdjęcia małej i swoje. Nie wiem czy wspominałam, ale ma być to dziewczynka. Oczywiście musiałam se wżąć parę. Po obejrzeniu poszłyśmy do mojego pokoju, bo nie chciałyśmy przeszkadzać chłopakom, a z resztom miałyśmy swoje sprawy, które chciałyśmy omówić na osobności. Gdy weszłyśmy do pokoju dziewczyna zaczęła się rozglądać. 
- Zmieniło się tu trochę .- zobaczyła zdjęcia, które leżały na komodzie i zaczęła je oglądać. Były tam zdjęcia Toma , jej , Sophi , Shane i kilka moich.
- No trochę. Lubie czasem zmiany wiesz dobrze o tym. - zaśmiałam się po czy dołączyłam zdjęcia do mojej kolekcji. 
- Wyglądasz ślicznie. Tak dawno się nie widziałyśmy , strasznie się stęskniłam za wami. - przytuliłam ją mocno . Pogadałyśmy jeszcze , ale nie nie za długo , bo musieli się już zbierać. Zaczęliśmy się żegnać, gdy nagle Lou się odezwała .
- To chyba już - nie wiedziałam zbytnio o co chodzi.
- To znaczy ? - spojrzałam na nią 
- Wody mi odeszły ! - złapała się za brzuch i zgięła w pół.
- Jezu  - Tom zaczął trochę panikować, ale zaraz wziął  ją  z Shane , a ja pobiegłam do auta i je otworzyłam. Posadzili ją z tyłu , a ja usiadłam zaraz obok. Gdy ostatnia osoba zatrzasnęła drzwi Tom ruszył z piskiem opon. Jechał strasznie szybko, ale co tu się dziwić.
- Lou oddychaj , spokojnie. Wdech i wydech - tak jak powiedziałam, tak zrobiła. Przy okazji  ja się wczułam i zaczęłam też robić tą czynność. Lou co chwile miała skurcze , ale zanim się obejrzałam byliśmy pod szpitalem . Chłopcy pomogli dojść do szpitala , a zaraz po dojściu zbiegły się pielęgniarki i zabrały ja na porodówkę. Pobiegliśmy szybko za nimi lecz tylko Tom mógł wejść. Przed tym dał mi swój telefon .
- Zadzwoń do moich rodziców , rodziców Lou i do Harry'ego poinformuj ich o porodzie.- krzykną wchodząc na sale porodową. Zadzwoniłam tak jak kazał  . Mama Lou ma przyjechać zaraz , został jeszcze Harry . Nie wiedziałam kompletnie o kogo chodzi . Odebrał chłopak.
- Cześć - zaczęłam 
- Cześć - odpowiedział mi delikatnie zachrypnięty głos, był niesamowity, aż chciało się go słuchać i słuchać i tak bez końca. Ale nie mogłam musiałam mu powiedzieć co się dzieje.
- Słuchaj jestem przyjaciółką Lou i Tom'a , ale to nie jest teraz ważne. Lou zaczęła rodzić . 
- Jak to rodzić ? Zaraz tam będę ! Podaj mi ulicę. - podałam mu miejsce gdzie się to znajduje i chłopak się rozłączył. Nie mogłam usiąść byłam za bardzo zdenerwowana . Nagle zobaczyłam biegnącą mamę Lou.
- Dzień dobry - spojrzałam na nią 
- Cześć Alice , gdzie jest Lou ? - pokazałam jej sale i powiedziałam , że może wejść. Gdy to usłyszała, weszła do sali .Minęły 2 godziny i nic . Shane poszedł po wodę , a ja nie mogłam usiedzieć w jednym miejscu . Po chwili usłyszałam , że ktoś biegnie , więc spojrzałam w tamtą stronę. Na początku myślałam ,że to mój braciszek , ale to nie on.  Był to chłopak o bujnych , kręconych włosach i wąskiej tali. Biegł w moją stronę .
- Hej . Ty jesteś Alice ? To ty dzwoniłaś ?- spytał nagle
- Tak , to ja -uśmiechnęłam się do niego 
- Urodziła już ? Wiadomo coś ? 
- Nie jeszcze nie ..- posmutniałam , chciałam zobaczyć już Lou i małą. Usiadłam na ławkę , która była zaraz naprzeciwko porodówki, a chłopak obok mnie. 
- A tak w ogóle to Harry jestem - uśmiechnął się pokazując swoje dwa urocze dołeczki, odwzajemniłam uśmiech i podałam rękę 
- Miło mi ciebie poznać, a moje imię to już znasz - chłopak się zaśmiał. Przyszedł Shane z piciem i jedzeniem , ale ja nie chciałam nic jeść , byłam za bardzo zdenerwowana. Mijały kolejne godziny . Była już 
3:30 rano i nic. Potem to już kompletnie nie wiem co się działo , bo usnęłam.

* Oczami Harry'ego *
Nie mogłem się doczekać kiedy zobaczę Lou, ile to można rodzić dziecko, nie wiem .Poznałem tu Alice i Shana , którzy są na prawdę bardzo sympatyczni. Siedziałem w spokoju czekając na jakąś wiadomość o narodzinach , ale nikt nie mówił . Było już dość późno. Alice oparła się o moje ramie i usnęła. Mijały kolejne godziny , a ja już stawałem się senny. Shane gadał ze mną i to mi pomogło w  niezaśnięciu . Nagle z sali wyszedł lekarz i oznajmił, że urodziła się zdrowa dziewczynka i że możemy wejść. Chciałem jak najszybciej ją zobaczyć, ale również nie chciałem budzić Alice . Tak słodko spała. Więc postanowiliśmy, że najpierw pójdzie brat Alice , a potem ja . Wszedł chłopak do sali , a ja czekałem. Szczerze mówiąc powinienem obudzić dziewczynę, bo tyle na to czekała. Ale nagle wyszedł z sali Shane i zabrał Alice z mojego ramienia. Wziął ją na ręce i powiedział, że już idzie. Pożegnał się ze mną i poszedł , a ja w tym czasie   wszedłem do sali gdzie na łóżku leżała Lou i trzymała małe niemowlę , a obok niej siedział rozpromieniały Tom. Niedaleko nich też stała mama Lou.
- Hej - powiedziałem szeptem.
- Cześć - odpowiedzieli równocześnie. Podszedłem do nich i zobaczyłem małą , była śliczna , strasznie podobna do Lou. 
- Mogę ? -spytałem , chodź nie byłem pewny czy mi pozwolą.
- No jasne . - podała mi dziewczyna ostrożnie dziecko . 
- A jak dacie jej na imię ?- byłem ciekawy, bo to jednak ważne było. Lou spojrzała na Tom' a i się uśmiechnęła .
- Lux - zerknęła na mnie ,a ja oddałem jej dziecko. Chwile jeszcze posiedziałem i pogadałem z nimi, po czym musiałem już iść. 

* Oczami Alice *
Obudziłam się w swoim łóżku , chodź nie pamiętam , że tu dotarłam . Nagle się zorientowałam co się wczoraj wydarzyło. Pobiegłam szybko do Shane i się spytałam co się stało jak usnęłam. Byłam na siebie za to zła , bo chciałam jako pierwsza zobaczyć to dziecko. Natychmiast ubrałam się i pojechałam do szpitala. Była 11:00 jak dojechałam, poszłam do sali gdzie była Lou. Gdy weszłam do pokoju zobaczyłam tam Lou, Tom'a i malutkie dziecko. 
- Cześć - uśmiechnęłam się na ich widok
- Cześć - odwzajemnili uśmiech 
- Sorry za wczoraj - podeszłam do łóżka gdzie leżała Lou , a na ręku trzymała niemowlę.
- Nic się nie stało , zdarza się - spojrzeliśmy wszyscy na małą .
- Mogę ją potrzymać ? - zapytałam 
- Oczywiście - Lou podała mi dziecko 
- A jak daliście jej na imię ?
- Lux - powiedzieli równocześnie 
- Baby Lux - powtórzyłam spoglądając na małą. Była śliczna. Podobna do Lou 
- Bardzo ładnie - oddałam dziewczynie Lux ,a  ta położyła ją do łóżeczka, które stało obok jej. Pogadałam z nimi i musiałam już iść , bo w końcu jeszcze chodzę do szkoły .