sobota, 25 maja 2013

Rozdział 13

~*~ 2 miesiące później ~*~
 Czas bardzo szybko mijał, a dziecko szybko rosło. Chłopcy pojechali do New York, gdzie dają wywiady i spotykają się z fanami. Mają jutro podobno wrócić. W tym czasie Sophie poznała David'a, który okazał się bardzo fajny. Często się dość spotykają. Jeśli chodzi o Max'a to czasem rozmawiają na skype, ale uznali, że w ich znajomości i tak nic więcej nie wyjdzie niż tylko przyjaźń. Lou pojechała z One Direction, ale tylko na miesiąc, ponieważ Lux zachorowała i musiała wrócić. Tom był cały czas zajęty miał urwanie głowy w ostatnim czasie. Umówiłam się z Shane'm, że na pewno na poród dziecka do mnie przyjedzie, bo teraz nie da rady. Ostatnio się właśnie o tym przekonałam, zobaczyłam jego zdjęcia w amerykańskim Vogue. Siedziałam właśnie w domu z Sophie i oglądałyśmy jakiś denny film. Była 22: 00, a w telewizji nic, albo głupie seriale, albo jakieś dziwne filmy. Postanowiłyśmy pójść już spać, bo jutro czeka nas dość ciekawy dzień. Spałyśmy razem w jej sypialni, czułyśmy się razem raźniej.
 Nad ranem obudziło mnie poruszanie i kopanie dziecka. To było coś niesamowitego, poczułam jego lub jej pierwsze kopnięcie. Natychmiast wstałam i zapisałam to w kalendarzu. Chciałam zrobić zdjęcie, ale przypomniało mi się , że jutro dziś znów na USG. Postanowiłam nie budzić Sophie i powoli wyszłam z pokoju i skierowałam się do łazienki, aby się umyć. Ubrałam się , zrobiłam delikatny makijaż, a włosy spięłam w luźnego koka. Poszłam zrobić śniadanie, które po chwili zwabiło przyjaciółkę do stołu.
- Mmmm.. co tak ładnie pachnie ? - spytała
- Śniadanie.. - zaśmiałam się
- To ja się domyślam - podeszła do stołu i zobaczyła na nim bekon i jajecznicę - Jeju jak dawno tego nie jadłam. - szybko usiadła do stołu i zaczęła jeść. Zdecydowałam, że zrobię małą niespodziankę chłopcom, a szczególnie Hazzie i zadzwoniłam do Paul'a.
- Dzień dobry, czy rozmawiam z Paul'em ?
- Tak , słucham ?
- Z tej strony Alice
- O cześć, co tam u ciebie słychać ?
- Dobrze, nawet bardzo,
- To dobrze
- Mogę wiedzieć kiedy dokładnie wracacie ? O której będziecie dziś na lotnisku ?
- No właśnie lecimy i powinniśmy być za jakieś 1,5 h
- Okey, to jakbyś mógł to nie mów nikomu, że dzwoniłam
- Trzymam jeżyk za zębami
- To pa
- Pa - rozłączyłam się po czym spojrzałam na Sophie, która w tym czasie ogarniała stół.  Zaczęłam jej pomagać, po czym trochę ogarnęłam w pokoju, bo był tu niezły bałagan. Sophie się ubrała i zaczęła mi pomagać. Po jakimś czasie spojrzałam na zegarek była około 11 :00, więc trzeba się zbierać ,bo za pół godziny chłopcy będą na lotnisku.
- Sophie, jedziesz ze mną na lotnisko po chłopaków ? - spytałam wyglądając za rogu mojej sypialni
- Jasne. Tylko czekaj narzucę coś na siebie. - Sop poszła się ubrać, a ja w tym czasie ubierałam już buty. Po niecałych 5 minutach  Sophie była już ubrana, a Taxi już czekała. Wsiadłyśmy do niej i pojechałyśmy prosto na lotnisko. Dojechałyśmy na miejsce i zaczęłyśmy szukać pięciu chłopaków. Rozglądałyśmy się i nigdzie nie mogłyśmy ich znaleźć. Nagle usłyszałyśmy jakieś piski dziewczyn, odwróciłyśmy się i ujrzałyśmy tam pełno dziewczyn i fotoreporterów. Po chwili z tłumu wyszedł Harry, a za nim reszta chłopców. Nikt nas nie zauważył, nawet Harry nie zwrócił na mnie uwagę, ale zatrzymał się na chwile poprawić torbę na ramieniu, łapiąc okazję podeszłam do niego od tyłu.
- Przepraszam, która jest godzina ? - spojrzałam na niego
- Jest 11:40 - Hazza się obrócił i spojrzał na mnie - Alice ?!
- Cześć - uśmiechnęłam się promiennie, chłopak mnie mocno do siebie przytulił
- Boże jak ja tęskniłem za tobą, wami - pocałował mnie czule, oderwałam się
- Ja też i to strasznie, ale może chodźmy już do domu. - odwróciłam sie na chwile i ujrzałam resztę zespołu, podbiegłam do nich i każdego po kolei przytuliłam. Niedługo po tym byliśmy już u chłopaków w domu i siedzieliśmy w salonie.
- Jak było ? - spytała Sophie
- Dobrze - odpowiedział Lou. Opowiedzieli nam jak zwykle różne historyjki, które napodkały ich w tamtym czasie. Potem każdy rozszedł się do swoich pokoi. Sophie poszła wraz z Niall do Nados coś zjeść, a ja poszłam do pokoju Harry'ego. Usiadłam na łóżku, opierając się o framugę i patrzyłam jak rozpakowuje się.
- Harry..
- Tak ?
- Usiądź - pokazałam miejsce obok mnie. On zrobił tak jak kazałam
- Coś się stało ? -  wzięłam jego rękę i przyłożyłam ją do brzucha. Nie wiedział co się stało.
- Czujesz - uśmiechnęłam się delikatnie.
- Kopie ... - trzymał cały czas rękę na moim brzuchu i się uśmiechał.
- No kopie, kopie, ale wiesz co dziś jadę na USG, jedziesz ze mną ?
- Myhym
- To się ubieraj - uderzyłam go poduszką. Przebrał się i pojechaliśmy do lekarza. Chwile czekaliśmy na korytarzu. Trochę się denerwowałam przed tym, ale chłopak mnie uspokajał. Ciesze się, że jest ze mną. Po chwili usłyszałam głos pani doktor.
- Pani Foutley, zapraszam - otworzyła drzwi każąc tym wejść. Złapałam go za rękę i razem weszliśmy do gabinetu. Doktor kazała mi się położyć na łóżku. Podniosłam koszulkę , a kobieta wysmarowała go specjalnym żelem, po czym wzięłam urządzenie. Na ekranie od monitora pokazał się obraz, a na nim dziecko. Było już widać jego kształty, rączki, nóżki, główka i serduszko. Gdy je zobaczyłam uśmiechnęłam się do siebie i spojrzałam na Harry'ego, który uśmiechał się i wycierał łzę, która akurat spływała mu po policzku. Podszedł do mnie i pocałował, złapałam go za rękę i spojrzałam z powrotem na ekran.
- No ładnie to już 5 miesiąc- powiedziała pani Doktor
- Tak - uśmiechnęłam się
- Oj chyba coś widzę - przerwała doktor
- Coś się dzieje ? - spytałam przerażona
- Nic, proszę się tak nie denerwować. Chciałam powiedzieć, że widać już płeć dziecka - uśmiechnęła się kobieta . Popatrzyłam na Loczka
- Chcemy wiedzieć ? - on tylko pokiwał głową
- A więc, tak na 99% będzie to dziewczynka- ucieszyłam się strasznie. Kiedyś myślałam o tym, że jak będę miała mieć dziecko to chciałabym dziewczynkę. Byłam strasznie uradowana , lecz to szybko minęło.
-  Musi pani na siebie bardzo uważać
- Co jest, przecież mówiła pani, że wszystko w porządku .
- Ma pani ciążę zagrożoną
- Słucham ?
- Ciąża jest zagrożona. Musi pani być bardzo ostrożna i nie przemęczać się, bo to wszystko szkodzi dziecku.
- O mój boże..-zakryłam rękoma twarz, zaczęłam płakać.
- Proszę pani, ale to nic nie oznacza. Musi pani uważać, być ostrożna. No to już dzisiaj koniec wizyty, proszę przyjść za niecały miesiąc sprawdzić czy wszystko jest dobrze i proszę się oszczędzać. - podziękowałam i wyszłam wraz z chłopakiem z gabinetu.  Wziął moją torebkę i poszliśmy do samochodu.
Zaczęłam znów płakać.
- Alice nie płacz, wszystko będzie dobrze. - przytulił mnie mocno do siebie
- Boje się o nią, boje się Harry
- Będzie dobrze, a teraz jedziemy do ciebie do domu, pakujesz się i jedziemy do mnie do domu będziesz mieszkać ze mną i chłopakami.
- Oj daj spokój, nie będę przeszkadzać, a z resztą dam sobie radę
- Nawet nie dyskutuj, rozumiesz - powiedział tak stanowczo, że nawet sie już nie odezwałam. Pojechaliśmy do domu i Hazza zaczął mnie pakować . Usiadłam na łóżku i tylko pokazywała mu co gdzie jest. Tak spakował 4 duże walizki, zapakował do samochodu i wróciliśmy do domu chłopców.
- Harrold proszę dać mi tą walizkę, poradzę sobie jest na kółkach.
- A ty nie słuchałaś pani doktor ? Powiedziała dokładnie, że masz się oszczędzać, a te walizki ważą chyba tone.
- Jezu, ale ty jesteś uparty- weszłam do domu, a tam wszyscy roześmiani, była nawet Danielle i Sophie - A wy co się tak śmiejecie ? - zapytałam kładąc moje torebkę , którą wyciągnęłam od Loczka . Usiadłam koło Niall'a i spojrzałam na chłopaka, który własnie wchodził z walizkami.
- Co się stało ? - odezwał się Liam
- Alice się do nas przeprowadza - nagle odpowiedział zdyszany Hazza. Zbliżała się 20, a ja strasznie czułam się zmęczona, więc wstałam z kanapy i powędrowałam do góry. Usiadałam na ziemi i zaczęłam przeszukiwać walizki w poszukiwaniu piżamy. W sumie to nie była piżama tylko jakieś majtki i dłuższa koszulka, ale mniejsza z tym. Wzięłam prysznic, położyłam się do łóżka po czym odebrałam telefon, który w tym czasie zaczął dzwonić. Była to Lou
- Cześć Ali -powiedziała szczęśliwa
- Cześć, co tam ?
- Dobrze, słuchaj wpadnę do ciebie jutro, pogadamy , a potem mogłabyś małą przypilnować ?
- Jasne, nie ma problemu, ale przyjedź do chłopaków, bo tu na razie pomieszkuje.
- Jak to ?
- Opowiem ci jutro, a o której będziesz ?
- Nie wiem, może tak o 14 :00
- Okey, to będę czekać. - nagle do pokoju wszedł Loczek - Dobra kończę bo mój chłopak idzie.
- To do zobaczenia, pa - rozłączyła się. Chłopak zdjął koszulkę, spodnie, skarpety i wskoczył do łózka.
- Kto dzwonił ?
- Lou, przyjedzie pogadać. Co macie jutro w planach ?
- Jedziemy na sesje, a czemu pytasz ?
- Bo Lou małą przywiezie - uśmiechnęłam się
- Myhym...- Harry zaczął całować mnie po szyi, po czym złączył nasze usta. Odepchnęłam go
- Harry przestań -zaśmiałam się delikatnie
- Ale minęło już 5 miesięcy
- To poczekaj jeszcze kolejne 5
- No nie bądź taka - włożył rękę pod moją koszulkę
- Przestań ! - zaczęłam się śmiać
- A własnie jeszcze nie rozmawialiśmy na temat imion - przerwał
- A masz jakiś pomysł ? - byłam ciekawa, bo szczerze sama jeszcze nie wiem, nie myślałam nad tym.
- No nie wiem ... Hmmm - rozmyślał, ale i tak nic nie wyszło z tego. Leżeliśmy jeszcze tak w ciszy przez jakiś czas, aż nagle chłopak oznajmił
- Wiem ! Może Darcy ?
- Darcy ? W sumie czemu nie, bardzo ładnie, ale bardzo podoba mi się imię Nicol. co ty na to ?
- No jest fajne, ale Darcy jest ładniejsze, takie ciekawe i inne. - spojrzałam się na niego groźnym wzrokiem.
- To  ustalone - przytulił mnie. Chwile potem już usnęłam i on chyba też. Obudziłam się w nocy i poszłam do toalety, coś mnie brzuch zaczął boleć. Wróciłam do łóżka i zobaczyłam, że on też nie śpi .
- Czemu nie śpisz ?
- Coś brzuch mnie boli ..- powiedziałam ospała po czym położyłam się .
- Mocno cię boli ? Może pojedźmy do szpitala ?
- Harry, czy jak mam potrzebę mam za każdym razem jechać do szpitala ? Nic mi nie jest - uśmiechnęłam się i wtuliłam się ponownie w jego nagi, ciepły tors. Nawet nie wiedziałam, kiedy znów usnęłam.
 Obudziło mnie znów kopanie dziecka, chyba chce już pomału wyjść , pomyślałam. Spojrzała na chłopaka, który jeszcze spał. Nie budziłam go i po cichy zaczęłam robić sobie miejsca w szafie Hazzy, po czym na wolne półki wkładałam swoje ciuchy. Poszłam pod prysznic, lecz zapomniałam wziąć bielizny i ubrań, więc po cichy musiałam wyjść.
Skradałam się do szafy wyciągnąć z niej bieliznę, którą chwile potem ubrałam .
- Skarbie nie musisz się skradać - przestraszyłam się tak, że aż podskoczyłam.
- Jeju myślałam, że śpisz jeszcze. Przestraszyłeś mnie - sięgnęłam po ubrania i narzuciłam je na siebie. Strasznie mi spuchły stopy ledwo co buty założyłam. Zeszłam na dół i zaczęłam robić śniadanie dla całego domu. W sumie nie wiem co będzie z moim domem w Londynie, bo Sophie też tu jak na razie jest, więc trzeba będzie nad ty pomyśleć ...