niedziela, 27 stycznia 2013

Rozdział 4 

Ok. 12:00 rano obudził mnie telefon .
- Halo ?- powiedziałam zaspanym głosem .
- Alice ? Pakuj się mam dla ciebie pracę. Wyjeżdżasz dziś do Londynu o 18:00 , więc się szykuj , bo trochę tam pobędziesz. 
- Jack ? To ty ? - spytałam , nie wiedziałam o co chodzi 
- Tak to ja, co ty śpisz ? - ciekawy 
- Nooo raczej jest sobota. O co ci chodzi ? 
- To dobrze, że zadzwoniłem bo pewnie byś mnie wstała . Mówię , że masz się pakować bo dziś o 18:00 wylatujesz na jakiś czas do Londynu . Spotkamy się na lotnisku. Do zobaczenia - po skończeniu rozmowy rzuciłam się na poduszkę i próbowałam zasnąć, ale nagle dotarło do mnie , że dziś wylatuje, za parę godzin wylatuje . Wstałam , umyłam się , zrobiłam delikatny makijaż i ubrałam się. Po tym poszłam do mojej garderoby w której zaczęłam wrzucać do walizek wszystkie moje ciuchy , buty , torebki i biżuterię. Byłam już trochę głodna , bo w ogóle nie zjadłam śniadania, więc przerwałam pakowanie i poszłam coś przekąsić.
Mamy nie było pewnie poszła na spacer z Lucky, a to oznacza , że śniadanie muszę zrobić sobie sama. 
Zjadłam płatki z mlekiem i zaczęłam zastanawiać się co z Sophie, czy ona też leci. Zadzwoniłam szybko do niej.
- Cześć - usłyszałam jej radosny głos 
- Cześć Sophie - odpowiedziałam - Posłuchaj ty też jedziesz dziś do Londynu ?- spytałam 
- Nie, nie dzisiaj . - posmutniała 
- Jak to ? - zdziwiło mnie to
- No bo ja muszę zostać do rozdania świadectw, a z resztą moja mama ma jutro urodziny . Ale dojadę do ciebie obiecuję - kontynuowała - Spakowałaś się już ? 
- No prawie .
- A Shane ? 
- A czemu on ma się pakować ? - ciekawa byłam 
- No jak to ,zapomniałaś ? Wylatuje dziś na Florydę - słysząc to uderzyłam się rękom o czoło
- Rzeczywiście, to już dziś , Strasznie szybko ten czas leci.
- No , ale jeśli chodzi o czas to ty idź się lepiej pakuj , bo dochodzi 15 :00 
- Jak to już ? - spojrzałam na zegarek i rozejrzałam się po pokoju. Zobaczyłam tam mamę sprzątającą, nawet nie zauważyłam kiedy przyszła. Muszę też jej powiedzieć o wyjeździe.
- Wiesz muszę już kończyć . Zdzwonimy się jeszcze . Pa - rozłączyłam się i podeszłam do mamy.
- Mamo usiądź ,musimy pogadać. - spojrzałam na mamę po czym usiadłam obok niej na sofie.
- Co się stało ? - spytała
- Wiem , że Shane wyjeżdża , ja mam zakończenie roku szkolnego , ale właśnie dostałam propozycję i jadę do Londynu .- spojrzałam w jej oczy . Było w nich widać smutek i zarazem niepokój.
- Jak to ? Przecież musisz odebrać świadectwo , a co z Lucky ?
- Mamo zrozum dostałam szansę i chcę ją wykorzystać. Świadectwo odbierzesz za mnie, a Lucky zostanie z tobą. - oznajmiłam
- Na ile wyjeżdżasz ? I kiedy ?- ciekawa
- No dokładnie nie wiem. Wiem tylko, że Jack mi i Sophi kupuje apartament, czyli na pewno na dłużej. Wylatuje dziś po 18:00.
- Oj Alice, przyjęłam już do wiadomości , że Shane wyjeżdża, ale że ty ? Dziecko nie wiem czy dasz sobie radę, kto w ogóle z tobą tam leci ? - mama oparła głowę o ręce
- Mamo mam już 18 lat , poradzę sobie. Lece sama, ale jak już będę na miejscu mam zadzwonić do Jack'a
i on mi wszystko powie co dalej. - mama posmutniała. Widziałam jak przecierała policzki od łez. Zrobiło mi się trochę jej żal. Chciałabym zostać , ale również spełnić moje marzenie.Przytuliłam mocno mamę, a ona odwzajemniła.
- Nie płacz, proszę - głaskałam ją po głowie
- Przepraszam ,ale nie mogę uwierzyć, że moje dzieciaczki są już takie dorosłe. Zaczynają własne życie. No dobra koniec tych płaczów. Co chcesz do jedzenia ?
- Nie wiem obojętnie mi mamo - oznajmiłam - Muszę iść dokończyć pakowanie się, więc wymyśl coś. - wstałam i z powrotem wróciłam do garderoby, aby dokończyć to co zaczęłam. Usiadłam na miękki , puszysty, biały dywan po czym z pod półką na buty wyciągnęłam katon. Znalazłam tam zdjęcia z młodości . Jaki zobaczyłam do oczu napłynęły mi łzy. Byliśmy tacy mali i niczym nie musieliśmy się przejmować. Liczyła się tylko dla nas zabawa. Na zdjęciach byłam z mamą, tatą , Shane i Sophi.
Wrzuciłam je do torebki i dokończyłam wrzucanie do walizek moich ciuchów. Spojrzałam na zegarek była 16:13 postanowiłam pójść do pokoju Shane i sprawdzić co u niego, bo w ogóle dziś się nie widzieliśmy.
- Widzę, że już skończyłeś się pakować .- spojrzałam na dwie torby , które stały na środku pokoju. - Ja też - uśmiechnęłam się
- Dostałaś pracę ? Wylatujesz ? - spojrzał na mnie
- No jadę dziś do Londynu. - usiadłam na łóżku, a Shane był w toalecie chyba pakował jeszcze kosmetyki.
- To fajnie , a na ile ? - ciekaw
- No właśnie w tym problem , bo sama nie wiem. - wzruszyłam ramionami.
- A jak mama to przyjęła, że dziś obydwoje wylatujemy ?
- No nie była tym zachwycona, ale jakoś sobie z tym poradziła, właśnie robi obiad. A o której masz samolot Shane ? - spojrzałam na niego jak zaczął pchać kosmetyczkę do torby.
- No o 17: 50 mam wylot , a co ?
- Bo może ja bym z tobą się zabrała, znaczy rodzice nas by odwieźli . - uśmiechnęłam się promiennie .
- Spoko.- nagle usłyszeliśmy jak mama nas woła na obiad. Zeszliśmy na dół przy stole siedział nawet tata. Co było dziwne , bo o tej porze jest jeszcze w pracy. Usiedliśmy wszyscy i tata zaczął rozmowę.
- Rozmawialiśmy z mamą na temat twojego wyjazdu Alice do Londynu - spojrzał na mamę tata.
- Mam 18 lat pozwólcie mi , proszę . Jestem już nawet spakowana. -powiedziałam oburzona , a tata się tylko zaśmiał.
- Nie o to mi chodziło. - teraz spojrzał na mnie
- A o co ? - ciekawa byłam
- Jak byliście mali postanowiliśmy, że założymy wam karty, na których będą dla was pieniądze jak będziecie się stąd wyprowadzać. Shane już dostał, ale nie byliśmy pewni czy tobie ją teraz dać. Lecz uznaliśmy, że to odpowiedni moment na to .- podał mi tata kartę kredytową.
- To dla mnie ? -zdziwiłam się
- No tak - pokiwali twierdząco głową .- Jest to teraz twoje konto, twoje pieniądze i możesz robić z nimi co chcesz , ale pamiętaj z rozsądkiem. Możesz również tu wpłacać pieniądze, które zarobisz. - uśmiechnął się do mnie .
- Boże , dziękuję wam . - wstałam od stołu i podeszłam do nich , aby ich przytulić.
- No dobra jedzcie , bo zarz wystygnie i nie długo musimy już jechać na lotnisko, żebyście się nie spóźnili.- odparła mama. Zaczęliśmy konsumować to co mama przygotowała. Po posiłku Shane poszedł poznosić moje cztery walizki i swoje dwie torby. Gdy rodzice zobaczyli je przerazili się trochę.
- Nie przesadziłaś trochę z ilością ich ? - spytali
- Właśnie się nad tym zastanawiałam. Ale nie mogłam się zdecydować, więc wzięłam wszytko co miałam w garderobie . - uśmiechnęłam się do nich.
- No dobra, to chodźmy już - powiedziała mama. Poszliśmy do samochodu, do którego ledwo co zmieściliśmy wszystkie walizki. Na lotnisko dotarliśmy po 30 minutach. Mieliśmy jeszcze trochę czasu , więc poszliśmy usiąść w kawiarence. Wypiliśmy tam kawy i zjedliśmy po kawałku ciasta. Następnie musieliśmy się pożegnać z Shane'm , bo musiał już iść. Rodzice zrobili nam zdjęcie, bo wiedzieli, że te rozłąki są dla nas ciężkie. My jak praktycznie żadne rodzeństwo się nie kłóciliśmy.
Bardzo go kochałam jako brata , ale i również jako przyjaciela.
- Pamiętaj , że ciebie kocham , jak będę miał czas to postaram się do ciebie przylecieć. Dasz radę co nie ? - spojrzał na mnie i ponownie mnie przytulił.
- Dam - od powiedziałam to tak cicho, że tylko on to usłyszał.
- Jak coś to dzwoń - pocałował mnie na koniec w czoło tak jak zawsze przy pożegnaniach. Pożegnał się jeszcze z rodzicami i poszedł. Patrzyłam na niego do momentu kiedy znikną za rogiem. Rodzice potem odprowadzili mnie.
- Pamiętaj córusi, jak coś dzwoń. Możesz również w każdej chwili wrócić do domu. Będziemy za tobą strasznie tęsknić. - przytuliłam ich mocno i poszłam . Czekałam już na samolot. Nagle , ktoś do mnie zaczął dzwonić. Szukałam telefonu w torebce , ale nie mogłam go znaleźć, więc wysypałam wszytko co tam miałam. Gdy znalazłam telefon zobaczyłam , że dzwoni do mnie mama. Odebrałam.
- Haloo ?
- Córciu pamiętaj, że możesz zawszę na nas liczyć . Kochamy cie ! - krzyknęli równocześnie.
- Ja też was kocham - uśmiechnęłam się po czym się ponownie pożegnaliśmy. Zaczęłam wkładać wszystko to co wyrzuciłam z torebki . Po paru minutach telefon znów zadzwonił. Zaśmiałam się, bo myślałam, że to mama. Ale jednak się myliłam. Na wyświetlaczu pokazał się Harry . Tak strasznie się przejęłam wyjazdem, że zapomniałam o wczorajszym.
- Haloo, Alice  ? - usłyszałam jego zachrypnięty delikatnie głos
- Cześć Harry - uśmiechnęłam się
- Co robisz ? Przepraszam , że nie zadzwoniłem wcześniej , ale się pakowałem. - w tym czasie w sali , w której siedziałam usłyszałam, że samolot do Londynu przyjmuje już pasażerów. - Gdzie ty jesteś ?- spytał ciekawy
- Na lotnisku, wylatuje właśnie do Londynu .
- Na serio ? Ja też
- Tak, tylko jakoś cię nie widzę. - rozejrzałam się szukając tych bujnych loków.
- Jestem dopiero przy odprawie- od powiedział.
- Posłuchaj ja muszę już kończyć. Może się spotkamy. Pa - rozłączyłam się, bo musiałam już wsiadać do samolotu. Było mi strasznie gorąco, więc zrobiłam sobie koka i ściągnęłam kremowy sweter, który kazała mi nałożyć mama , bo w Londynie podobno jest o wiele zimniej. Byłam w granatowej bluzce . Siedziałam sama,   więc w miarę dobrze, bo po ostatnim locie, kiedy leciałam z rodzicami i Shane na wakacje do Californi, to usiadł obok mnie jakiś stary dziadek, który strasznie chrapał . Po chwili, kazali nam zapiąć pasy i samolot ruszył. Uszy mi się trochę zatkały , ale to nic , chyba przestanie. Lecieliśmy już godzinę, widoki były strasznie ładne, zrobiłam nawet zdjęcie i wysłałam rodzicom.

 Nagle zachciało mi się do toalety , więc wstałam wzięłam torebkę i poszłam . Była zajęta, więc postanowiłam trochę poczekać. Czekałam i czekałam. Chyba , ktoś ma dłuższe posiedzenie, bo nie wychodzi. Z rozmyśleń nad tym co ktoś tam robi wyrwał mnie dźwięk przekręcanego zamka w drzwiach. Osoba gdy wyszła miała na głowie kaptur, co było dość dziwne.
- Proszę - i znów usłyszałam ten głos
- Harry ? - spytałam , po czym chłopak się odwrócił i spojrzał na mnie
- Nie, Piotrek - ominął mnie i poszedł. Ja chyba na punkcie Harry'ego mam już świra, wszędzie słyszę jego głos. Gdy chciałam wejść do toalety, zatrzymał mnie smród, który stamtąd  pochodził. Od razu mi się odechciało i wróciłam na miejsce. Byłam strasznie zmęczona i szybko usnęła. Po paru godzinach snu obudziła mnie stewardessa.
- Proszę pani już wylądowaliśmy - rozejrzałam się w około , nikogo już nie było . Szybko wiec wstałam, przeprosiłam ją i wyszłam . Poszłam po swoje walizki. Zastanawiałam się nad tym jak ja sobie teraz poradzę. Bo wcześniej to rodzice mi pomogli , a teraz . Muszę dać radę. Stałam już z czterema walizkami i próbowałam się dodzwonić do Jack' a , ale nie było zajęte. Więc pomału ruszyłam z tymi torbami , ale co chwile mi się jakaś przewracała. Dalej dzwoniłam do Jack'a , ale ten miał nadal zajęta połączenie.
- No odbierz, proszę - mówiłam po cichu idąc . Ludzie się na mnie patrzyli jak na jakąś nienormalną. Nagle dwie walizki mi się przewróciły, więc schyliłam się po nie. W tym czasie, ktoś też chciał mi pomóc i to samo zrobić. Niechcący gdy podnosiliśmy głowy to się uderzyliśmy.
- Ojej Przepraszam - spojrzałam nagle na osobę , która stała naprzeciwko mnie. Nie widziałam kto to, bo był w okularach słonecznych i kapturze.
- Nic nie szkodzi - uśmiechnął się po czym dodał - Alice tobie zawsze wybaczę .
- Harry ? - spojrzałam jeszcze raz na niego
- A kto inny ? - spytał
- Harry - krzyknęłam i mocno go przytuliłam
- Ciszej , bo jeszcze usłyszą nas paparazzi - odwzajemnił to i głowę wtopił w moje włosy.
- Czemu jesteś tak ubrany ? - ciekawa
- Paparazzi - od powiedział - Co ty przeprowadzasz się do Londynu ?- spojrzał na walizki
- Chyba na jakiś czas - uśmiechnęłam się i złapałam za rączki od nich.
- Daj ci pomogę
- Ale nie trzeba, dam sobie radę - ruszyłam i znowu się przewróciły.
- No właśnie widzę - zaśmiał się i zabrał ode mnie dwie walizki.
- Wiesz jakoś cie nie widziałam w samolocie ? - byłam trochę zaskoczona, że on się tu tak nagle znalazł
- Siedziałem z przodku, a ty ?
- No właśnie to wszytko wyjaśnia bo ja na środku . - doszliśmy do wyjścia
- Dzięki , że mi pomogłeś -uśmiechnęłam się i go przytuliłam. Spróbowałam jeszcze raz dodzwonić się do Jack' a , ale dalej gadał. Jezuu.. ile ten człowiek może rozmawiać. Nagle przed nami podjechał samochód.
- O jest Louis - pomachał chłopakowi przez okno.
- No to do zobaczenia - uśmiechnęłam się i ruszyłam ( oczywiście z walizkami ) w stronę ławki.
- A ty nie ty nigdzie nie jedziesz ? - spojrzał na mnie
- Na to wygląda, że muszę tu trochę poczekać. -  doszłam do ławki i usiadłam na niej. Byłam załamana.
Właśnie po raz pierwszy jestem w Londynie i nie wiem co ze sobą zrobić . Jeszcze te walizki. Normalnie jakaś masakra. Oparłam głowę o rękę ,a w drugiej czekałam na telefon od Jack'a . Nagle chłopak podszedł
i uklęknął przede mną .
- Jak to ? Nie masz żadnego hotelu ?- spytał
- Nie wiem . Miałam tylko ty przylecieć i zadzwonić do Jack'a , mojego szefa. Ale on nie odbiera. - opuściłam głowę .
- Ej, no to pojedź zemną - poniósł moją głowę do góry
- Nie , no co ty . Nie będę wam przeszkadzać . Jesteś zmęczony , pewnie chcesz się przespać .
- Nie no chodź - złapał mnie za rękę.
- Nie przejmuj się mną Harry , Jack pewnie zaraz zadzwoni i powie mi co dalej - uśmiechnęłam się i puściłam jego rękę . - A z resztą chłopaki mnie nie znają. Nie , ja tu zostanę .
- Dobra to ja z tobą. - usiadł obok mnie , a ja się zaśmiałam
- Zwariowałeś, przecież czeka na ciebie kolega w aucie.- pokazałam palcem
- Nie zostawię cię tu, rozumiesz ? - spojrzał na mnie . Podszedł do auta , zabrał torbę i kazał koledze odjechać. Tylko tyle usłyszałam , bo potem coś do siebie szeptali. Usiadł obok .
- To co może spróbujemy się dodzwonić do tego Jack'a ?
- Okey - zadzwoniłam już chyba 10 raz i nic . - zaczęłam rozpinać walizkę
- Co robisz ?
-  Szukam jakieś kurtki , bo mi zimno .- Loczek złapał mnie za rękę i zapiął walizkę.
- Masz - zdjął kurtkę - Zanim znajdziesz w tych walizkach kurtkę , to będziesz chora.- okrył mnie nią
- Będzie tobie zimno - spojrzałam w jego oczy , które błyszczały jak szmaragdy
- No będzie , więc może pojedziemy do mnie do domu i będziemy próbować zadzwonić jeszcze raz , co ty na to ? Będzie nam przy najmniej ciepło, a jeśli chodzi o chłopców to na pewno nie będą źli.- podał mi rękę i poszliśmy do taxi. Nic nie mówiłam, bo trochę głupio mi było.
- Alice ? -
- Tak Harry ? - spojrzałam na niego
- Wiesz, jesteś strasznie uparta - zaśmiał się delikatnie, a ja uśmiechnęłam się do niego
- Ty trochę też - przytulił mnie do siebie.

_____________________________________________________________________________
A więc kolejny rozdział. Mam nadzieję, że się spodoba. Chciałam wam powiedzieć , że przez 11 dni chyba nic nie dodam, bo wyjeżdżam i nie będę miała zbytnio czasu. Może coś tam mi się uda napisać, ale widzę marne szanse. A więc życzę wam miłych ferii.

~ Alice

2 komentarze: