sobota, 14 września 2013

Rozdział 24

Leżeliśmy na leżakach, kiedy nagle wbiegł do nas zdyszany Ben.
- Harry musimy wracać..
- Czemu, co się stało ? - spytał ciekawy
- Dzwonił do mnie Paul i mówił, że twój ojciec miał wypadek samochodowy i leży w szpitalu. - Hazza natychmiast zerwał się z leżaka, ja wzięłam małą na rączki i poszliśmy szybko do apartamentu pakować się. Przebrałam małą, narzuciłam na siebie tylko sukienkę i japonki. Pakowaliśmy się w bardzo szybkim tempie. Po około 30 minutach jechaliśmy na lotnisko. Chłopak patrzył się przez okno.
- Ej, kochanie wszystko będzie dobrze - złapałam go za rękę i splotłam nasze dłonie.
- Ale nie rozumiem, dlaczego mama do mnie nie zadzwoniła. - odwrócił wzrok od okna i spojrzał się na mnie. Puściłam jego dłoń i poprawiłam niesforne jego loki, które jak zwykle opadały mu na oczy.
- Może padł jej telefon.
- Może. - dojechaliśmy na lotnisko. Poszliśmy kupić bilety, akurat mieliśmy takie szczęście, że było wolnych 5 biletów do Londynu. Oddaliśmy walizki i poszliśmy już do samolotu. Zajęliśmy miejsca, przypięłam
dziecko w nosidełku do siedzenia i spojrzałam na chłopaka, który cały czas próbował się dodzwonić do swojej matki.
- Do cholery odbierz ten telefon - powiedział.
- Harry, spokojnie może ma rozładowany telefon. Zadzwoń do Gemmy - spojrzałam na niego i ucałowałam w główkę Darcy.
- Że też nie pomyślałem. - zaczął wydzwaniać, aż w końcu dziewczyna odebrała, ale niestety przyszła stewardessa i kazała Harry'emu wyłączyć telefon. Loczek ze smutną miną poinformował tylko siostrę, że zadzwoni za 15 minut i włączył tryb samolotowy w telefonie. Pogłaskałam chłopaka po ramieniu i się delikatnie uśmiechnęłam, chciałam aby uspokoił się trochę. Wiem co może przeżywać, mimo że nienawidzi swojego ojca, to jego ojciec, dzięki niemu tu jest na tym świecie, więc martwi się. Uśmiechnął się delikatnie i spuścił głowę, co chwilę patrząc tylko na telefon. Po 20 minutach byliśmy już w powietrzu i chłopak mógł zadzwonić.
- Gemma, co się dzieje ? - spytał
- Jak to ? Ale żyje ?
- W śpiączce, obudził się,nie ?. Dobra ja jestem już w samolocie za około 7 godzin powinienem być. Okey, dobra to pa . - rozłączył się i schował telefon do kieszeni z przodu. Spojrzałam na małą, spała sobie, przykryłam ją kocykiem i spojrzałam na chłopaka.
- I co ? - ciekawa
- Obudził się ze śpiączki i leży ciężko ranny. Może tego nie przeżyć. - schował twarz w dłonie.
- Ej skarbie, będzie dobrze zobaczysz. - głaskałam go po plecach. - Słyszysz ? - mówiłam łagodnym głosem. Loczek przetarł oczy i policzki od łez i spojrzał na mnie. Złapałam dłońmi jego twarz, po czym musnęłam jego dwa załzawione oczka.
- A jeśli nie ?
- Harry, na pewno będzie dobrze. Musisz myśleć pozytywnie, rozumiesz ? - chłopak przytaknął i przytulił się do mnie. - Kochanie moje. - przytuliłam go bardziej do siebie. Strasznie mi było jego żal, nie chciałam żeby tak cierpiał.
- Bardzo ci dziękuję, kocham cię - pocałował mnie i z powrotem się przytulił. Chłopak się oparł o krzesło i patrzył albo w telefon  albo przed siebie. Oparłam głowę o jego ramię i usnęłam. Po około 4 godzinach się obudziłam, mała dalej spała. Trochę się odkryła, ale poprawiłam ją. Zerknęłam na chłopaka, nie spał, patrzył się w telefon.
- Harry, czemu ty nie śpisz ? Jest środek nocy. Będziesz potem zmęczony, idź spać. - pogłaskałam go po policzku, a on przesunął twarz i musnął moją dłoń.
- Nie mogę, ale ty idź. Nie przejmuj się mną skarbie, ja nie chcę po prostu spać. - objął mnie i pocałował w czubek głowy. Nie mogłam usnąć ze świadomością, że biedny męczy się i nie śpi, cały czas myśli o ojcu. W ogóle ten jego ojciec nie zasługuje na takiego syna. Ten traktuje go jak tylko maszynę do zarabiania, a mój chłopak, znaczy już narzeczony cały czas martwi się o jego zdrowie. Wyjęłam swojego iPhona, podłączyłam słuchawki i jedną wsadziłam mu do ucha, a drugą sobie. Puściłam piosenkę Ellie Goulding " How Long Will I Love You ".  Chwile posłuchaliśmy i ja usnęłam.
 Po około 4 kolejnych godzinach, chłopak zaczął mnie szturchać, bo już wylądowaliśmy. Odpięłam małą i wysiedliśmy. Poprosiliśmy Ben'a i Stelle, aby zawieźli nasze walizki do domu chłopców. My wzięliśmy tylko torbę podróżną małej i moją torebkę i pojechaliśmy w trójkę do szpitala, gdzie leżał poobijany ojciec Hazzy.  Dojechaliśmy na miejsce, a potem poszliśmy na recepcję.
- Może ty jedź do domu, połóż się z małą, ja przyjadę za parę godzin. - spojrzał na mnie i poprawił mi kosmyk za ucho.
- Nie Harry, ja zostają z tobą, mała będzie spała w nosidełku.
- Ale będziesz się męczyć ze mną tu siedząc.
- Harry, będę się męczyć myśląc, że siedzisz tu sam i nie wiesz co robić, więc ja zostaję. - chłopak odwrócił się do pani z recepcji i spytał się, gdzie leży jego ojciec. Kobieta powiedziała, że w sali nr 15 zaraz za rogiem. Loczek wziął ode mnie nosidełko z małą i poszliśmy do sali gdzie leżał. Na sali siedziała Gemma.
- Harry - podbiegła do niego,
- Już spokojnie - wzięłam od niego małą, a ten przytulił siostrę. Stałam w rogu i w ten zauważyłam pierścionek na moim palcu, zasłoniłam go drugą dłonią. Nie chciałam, aby ktoś go zobaczył, bo teraz jest najważniejszy jego chory ojciec. Brunetka wzięła torebkę i powiedział że idzie do domu, zobaczyć jak się czuje mama. Powiedziała, żebyśmy nie siedzieli tyle czasu i pojechali do domu. Usiadłam na krześle naprzeciwko łóżka, a na drugim położyłam małą. Harry za to usiadł przy łóżku ojca i patrzył się na niego.
Nie chciałam się odzywać, nie wiedziałam co po prostu powiedzieć. Spojrzałam się na chłopaka i patrzyłam jak z żalem, z bólem patrzył na ojca. Nagle na salę przyszedł lekarz.
- Dzień dobry, państwo są rodziną ?
- Tak jestem synem - powiedział zielonooki i wstał.
- Chciałem pana poinformować, że pana ojciec został uderzony przez busa, prawdopodobnie nie zauważył go. A jeśli chodzi o zdrowie, to ma złamaną nogę, parę żeber i miał delikatne wstrząśnienie mózgu. Ale wydaje mi się, że powinno być jutro już lepiej. Na razie stan jest stabilny, ale wie pan zawsze musi minąć 24 godziny, aby wiedzieć co dalej. - przysłuchiwałam się tego z uwagą. Juju, jak mógł nie zauważyć busu.
- Czy wyjdzie z tego ?
- Tak mi się wydaje, ale wszystko okaże się jutro. Przepraszam, ale muszę już iść do innych pacjentów. - powiedział lekarz i wyszedł z pomieszczenia. Chłopak spojrzał na mnie i z powrotem usiadł na miejscu.
Po godzinie siedzenia usnęłam, mimo że przespałam całą podróż samolotem, byłam nadal strasznie zmęczona. Obudził mnie płacz małej, otworzyłam oczy i zobaczyłam Hazze jak wyjmuje ją i zaczyna kołysać.
- Jedźcie do domu, nie mogę już patrzeć jak się męczycie. - powiedział i spojrzał w moje niebieskie oczy.
- Ale ja nie chcę cię tu zostawić, rozumiesz. Albo jedziemy razem, albo w ogóle. - byłam uparta, nie chciałam siedzieć sama z małą w tak dużym domu. Chłopak pokręcił głową i dalej lulał małą. Patrzył się na nią z uśmiechem, widać było że bardzo ją kocha. Ten widok na pewno na długo zapamiętam. Uśmiechnęłam się do siebie i zobaczyłam na zegarek. Była już 6:00 rano, ładnie przesiedzieliśmy 3 godziny już.
- Harry, proszę cię, chodź już do domu, za dwie godziny Gemma pewnie przyjedzie. Proszę cię. - spojrzał na mnie, chyba zauważył że byłam zmęczona, potem na małą .
- Dobrze, chodź jedziemy do domu. - wsadził małą do nosidełka i wziął. Wstałam i stanęłam za chłopakiem. On odwrócił się i spojrzał jeszcze raz na swojego ojca po czym wyszliśmy z pomieszczenia i powędrowaliśmy do samochodu, który stał na parkingu.
Do domu dojechaliśmy 15 minut później. Umyłam małą i położyłam ją do jej łóżeczka. Ululałam ją i sama poszłam się umyć. Narzuciłam na siebie szlafrok i zeszłam na dół gdzie siedział chłopak w salonie i trzymał w ręku telefon.
- Harry.. - usiadłam obok niego i musnęłam jego ramię. - Ej, będzie dobrze. Słyszałeś lekarza. - przytuliłam go. Zerknęłam na niego, ale on nawet nie drgnął. Patrzył cały czas się w telefon.
- Pojadę po nasze rzeczy - wstał w pewnym momencie, wziął kluczyki i wyszedł z domu. Odchyliłam głowę i wciągnęłam pomału powietrze i je tak samo wypuściłam. Nie wiem co zrobić, aby mu ulżyło. Wstałam i poszłam się przebrać. Postanowiłam, że dziś trochę posprzątam, bo nie było nas dwa tygodnie i trochę trzeba by było ogarnąć trochę. Zaczęłam odkurzać dół, kiedy nagle zadzwonił mi telefon.
- Halo ? - spytałam
- Cześć Ali - usłyszałam głos Sophie.
- Hej, co tam ?
- Dobrze, a jak tam wakacje ?
- Bardzo dobrze.. - chciałam dodać coś o pierścionku, ale po pierwsze wolałam powiedzieć jej to osobiście, a po drugie teraz to nie jest ważne, ważne jest zdrowie ojca Hazzy.
- Właśnie Harry jest u nas, przyjechał po wasze rzeczy i powiedział co się stało.
- Sophie ja nie wiem co ja mam robić- usiadłam na hokerze.- Powtarzam mu, że będzie dobrze, ale tan nawet mnie nie słucha. - powiedziałam
- Wiem Ali, ale postaw się w jego sytuacji. Jego rodzony ojciec leży w szpitalu. Jest mu ciężko.- usłyszałam, że mała zaczęła płakać.
- Z pewnością. Wiesz Sophie pogadamy później, bo Darcy się obudziła. Musimy się umówić , ale to jak będzie trochę lepiej.
- Okey, to do zobaczenia. - rozłączyłam się i poszłam do góry po dziecko. Zeszłam z nią na dół i wstawiłam wodę na mleko. Spojrzałam na dziecko, boże jakie one jest podobne do ojca.
- Skarbie, co ty masz po mamusi, co ? Powiesz mi - zaśmiałam się i pocałowałam w główkę. Mała coś zaczęła do siebie gadać. Udawałam, że z nią rozmawiałam, bawiąc się w ten sposób z nią. Zrobiłam mleko i poszłam usiąść w salonie, po to, aby wygodnie nakarmić Dracy. Usłyszałam, że Harry przyjechał. Wszedł do domu. Przyszedł do mnie do salonu.
- Dzwoniła do mnie Gemma i powiedziała, że ojciec już się wybudził. Pojadę tam, a wracając pojadę na zakupy.
- Wiesz ja pojadę sama na zakupy, a ty jeśli możesz zanieś walizki do góry. - uśmiechnęłam się delikatnie i spojrzałam na niego. Harry odwrócił się i zaniósł torby na górę, po czym podszedł do mnie i musnął moje usta.
- Przepraszam cię, że zniszczyłem wakacje i teraz mało czasu spędzam z tobą, z wami.
- Harry, nie zniszczyłeś żadnych wakacji, to były moje najlepsze w życiu, a teraz nie jesteśmy my ważne tylko zdrowie twojego ojca. Więc jak będziesz coś wiedział to zadzwoń. Tylko przyjedź do domu wcześniej niż o 22:00, zrobię kolację, będzie przyjemnie. - chłopak chyba od tamtego momentu od kąt usłyszał, że jego ojciec jest w szpitalu, tak się uśmiechnął. Po chwili znowu go nie było. Położyłam mała na kocyku na dywanie. Powiesiłam na mięciutkim stelażu, jakieś zabawki, aby mała miała zajęcie. Poszłam posegregować ubrania z wakacji i zaczęłam je prać. Zeszłam na dół i zaczęłam kończyć odkurzanie. Potem kolejna partia chuchów, starcie kurzu, koleje ciuchy i tak cały czas, aż dom błyszczał. Minęły już 2 godziny, odkąd chłopak pojechał do szpitala. Biedny nawet nie spał, nic kompletnie. Mimo, że ja też byłam zmęczona nie poszłam spać, tylko zajęłam się domem. Poszłam się przebrać, wsadziłam małą w wózek i spacerkiem postanowiłam pójść do sklepu. Zrobiłam porządne zakupy, kupiłam najpotrzebniejsze rzeczy dla małej i jedzenie oraz picie. Było tego tak dużo, że starczy pewnie na trzy tygodnie, ale się jeszcze zobaczy. Po około godzinie wróciłam do domu. Nakarmiłam małą i położyłam ją spać. Rozpakowałam zakupy i usiadłam sobie na kanapie. Nudziło mi się, strasznie mi się nudziło, spojrzałam na zegarek, była 18:00. Postanowiłam, że przygotuje kolację. Nałożyłam na siebie fartuszek, który był jedynie na talie. Wyciągnęłam makaron, brokuły, kurczaka i dodatki do zrobienia sosu  śmietanowo ziołowym. Wsadziłam do zamrażarki czerwone wino. Przygotowałam stół, zapaliłam świeczki. Postawiłam lekko schłodzone wino i rozstawiłam naczynia. Nałożyłam na talerze ugotowany makaron, a w garnku pozostawiłam sos z brokułami i kurczakiem, postawiłam go na specjalnym podgrzewaczu, dzięki czemu danie było cały czas ciepłe. Usiadłam i ponownie spojrzałam na zegarek, była już 21:30. Zadzwoniłam do chłopaka, ale nie odbierał. Zadzwoniłam jeszcze raz, znów nic. Zadzwoniłam tym razem do Gemmy, ale powiedziała mi, że ona jest już w domu, a jak wyjeżdżała to jeszcze był w szpitalu. Zaczęłam trochę się martwic o niego. Zadzwoniłam więc jeszcze raz i w końcu odebrał.
- Boże na reszcie ...
- Coś się stało ? - spytał spokojnie
- Harry, próbuje do ciebie się dodzwonić od pół godziny. Gdzie ty jesteś ?
- Przepraszam, ale nie słyszałem, jestem jeszcze w szpitalu, a coś się stało ?
- Miałeś przyjechać, zrobiłam kolacje..
- Zapomniałem, za niedługo będę - powiedział
- Dobrze to ja czekam.
- Pa Ali - rozłączyłam się i dalej czekałam na mojego ukochanego. Czekałam jeszcze kolejną godzinę. Zgłodniałam, więc już nie czekałam i poszłam zjeść. Napiłam się winna i zjadłam cały talerz makaronu z sosem. Zgasiłam podgrzewacze, świeczki i nie czekając na Hazze poszłam się przebrać w piżamę i położyłam się do łóżka spać.

4 komentarze:

  1. Hmmmm...
    Obiecał, że będzie... nie przyjechał, żal mi Alice, napracowała się... czekam na kolejny rozdział <333

    M.

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedna Ali, tyle się napracowała aby zrobić dla nich kolację, a on co? Obiecał i tej obietnicy nie dotrzymał :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Ali pewnie się wkurzyła. Jest ŚWIETNY jak zawsze. <33

    OdpowiedzUsuń
  4. 26 yrs old Web Developer II Aurelie Gallo, hailing from Thornbury enjoys watching movies like Pericles on 31st Street and Sports. Took a trip to Pearling and drives a Ferrari 340/375 MM Berlinetta Competizione. dodatkowe wskazowki

    OdpowiedzUsuń